Cała seria niedawnych listów z pogróżkami pod adresem niemieckich polityków budzi ogromne poruszenie. Pod wszystkimi widnieje podpis: „NSU 2.0". NSU to skrót od Nationalsozialistischen Untergrund, czyli Podziemia Narodowosocjalistycznego.
Członkowie tej grupy prawicowych ekstremistów przez kilka lat ubiegłej dekady zamordowali z pobudek rasistowskich dziesięć osób, w większości Turków.
Nie sam podpis pod listami budzi zdumienie adresatów. W listach zawarte były informacje o charakterze osobistym dotyczące odbiorców. Jak się okazało, dane te pochodzą z archiwów niemieckiej policji. Ślady prowadzą do policji z Hesji. Pogróżki otrzymali także premier tego landu oraz szef MSW, który zapewniał, że policja jest czysta. Było to przed rokiem, gdy adwokatka z Frankfurtu o tureckich korzeniach jako pierwsza otrzymała list z pogróżkami.
Jak pisze „Frankfurter Rundschau", minister polecił obecnie wypytać policjantki i policjantów, czy są demokratami. – Otrzymał mało zaskakującą odpowiedź: tak, jesteśmy demokratami. Wyciągnął z tego wniosek, że wartości demokratyczne są zakorzenione w heskiej policji. Sprawcy śmieją się do rozpuku – ironizuje dziennik.
Sprawa nie jest śmieszna, gdy raz po raz wychodzą na jaw informacje o środowiskach neonazistowskich, które działają w służbach mundurowych czy w państwowej administracji. W końcu największa partia opozycyjna w Bundestagu, jaką jest Alternatywa dla Niemiec (AfD), jest publicznie oskarżana o tolerowanie w swych szeregach neonazistów. Więc mogą być wszędzie w urzędach, armii czy policji.