Dotąd zbrojeniowa spółka lotniczego giganta z Chicago uznawana była za faworyta przetargowej batalii szykowanej w ramach zbrojeniowego programu „Kruk". Obecnie Boeing nie może być jednak pewny swego.
Pewne jest jednak, że armia zamierza przyspieszyć wymianę szturmowych śmigłowców. To m.in. wynik analizy zagrożeń, w tym wydarzeń na Ukrainie. Plany obejmują zakup ok. 32 uderzeniowych maszyn. Potrzeby są jednak większe: co najmniej 48 nowoczesnych helikopterów, które sukcesywnie zastępowałyby wycofywane ze służby latające czołgi Mi-24 rosyjskiej produkcji.
Bell bez kompleksów
W klimatyzowanych gabinetach koncernu Bell Helicopter w teksańskim Fort Worth i Amarillo można wyczuć napięcie, bratobójcza wojna wisi bowiem w powietrzu. I choć prezes Bella Mitch Snyder woli mówić o trwającym właśnie w spółce innowacyjnym przyspieszeniu, które ma przywrócić śmigłowcowej firmie należne miejsce wśród liderów lotniczych technologii, to jednoznacznie daje do zrozumienia, że do rywalizacji w Polsce z wielokrotnie większym Boeingiem Bell jest gotów i nie ma najmniejszych kompleksów. To przecież nie kto inny jak producent sprawdzonych w Wietnamie tysięcy maszyn Huey pierwszy wymyślił śmigłowce ataku, helikoptery ewakuacji medycznej czy wytrzymałe maszyny do obsługi morskich platform.
Teraz Bell nadaje impet rewolucji w śmigłowcowym transporcie za sprawą pionowzlotów: to konstrukcje wykorzystujące zalety helikopterów i samolotów. Maszyny tego typu, choćby V22 Osprey, budowane wespół z Boeingiem, od kilku lat są już eksploatowane w liniowych oddziałach Piechoty Morskiej USA.
To nie wszystko: w halach produkcyjnych w Fort Worth na każdym kroku widać przygotowania do kolejnych zamówień na rozwój całej rodziny potężnych pionowzlotów typu V280 Valor. A wtedy wielki biznes na przezbrojeniu transportu powietrznego US Army stanie się rzeczywistością.