W latach 2014–2017 w strategicznej grupie kapitałowej nadzorowanej przez ministra obrony narodowej zarządy wymieniono już pięciokrotnie, ale żadnemu nie udało się wyprowadzić grupy na ścieżkę wzrostu. Mimo punktowej poprawy niektórych pojedynczych wskaźników w spółkach nadal nie widać też szans na uzyskanie trwałej rentowności i szybką poprawę pozycji na trudnym rynku, nie mówiąc o zwiększeniu konkurencyjności w starciu z zagranicznymi rywalami.
Eksperci branżowego stowarzyszenia wyliczyli, że w 2017 r. wydajność polskiego przemysłu stanowiła 39 proc. średniej wydajności obliczonej dla 100 największych koncernów zbrojeniowych świata. A dla obronnych firm Skarbu Państwa ten wskaźnik nieznacznie przekracza... 27 proc.
Państwowa zbrojeniówka przegrywa w większości kategorii biznesowych z zachodnią konkurencją, ale też wypada słabiej od prywatnych krajowych rywali. Jakość produkcji w prywatnych spółkach obronnych jest wyższa niż w firmach państwowych. Do tego prywatne fabryki sprzętu wojskowego są znacznie lepiej zarządzane i to one, a nie PGZ, mają sukcesy eksportowe. W 2017 r. to prywatni przedsiębiorcy wypracowali 90,3 proc. przychodów z zagranicznej sprzedaży całego krajowego sektora obronnego – zwraca uwagę Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju.
Z trudnej sytuacji w nadal reformowanej państwowej zbrojeniówce doskonale zdaje sobie sprawę nowy (urzędujący od października 2018 r.) prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Witold Słowik zdecydowanie ma co robić.
– Dalsze zmiany w grupie są konieczne. Gdy w firmie spadają przychody, a rosną koszty funkcjonowania i poziom zatrudnienia, to na pewno nie jest to dobry kierunek – i jest o czym myśleć – mówił w niedawnym wywiadzie dla „Rz" .