Kto odpowiada za areszty w Polsce

Nie po to powierzyliśmy decydowanie o wolności człowieka niezawisłym sędziom, by było ładnie, ale po to, by chronili prawa i wolności człowieka przed nieuprawnioną ingerencją państwa.

Publikacja: 31.08.2019 06:45

Kto odpowiada za areszty w Polsce

Foto: 123RF

Powierzyliśmy uprawnienie do decydowania o wolności człowieka niezawisłym sędziom nie po to, żeby wyglądało to ładnie i bardziej europejsko, ale po to, by sami, wolni od wpływu pozostałych władz, chronili prawa i wolności człowieka przed nieuprawnioną ingerencją państwa. To podpis sędziego, nikogo innego, widnieje pod każdą decyzją aresztową.

Pod treścią niedawnego artykułu profesorów i adwokatów Piotra Kardasa i Macieja Gutowskiego o tymczasowym aresztowaniu jak zazwyczaj, podpisuję się obiema rękami. Z jednym tylko zastrzeżeniem, odnoszącym się do tytułu i leadu artykułu. Rzecz w tym, że sugerowana czytelnikowi teza, jakoby o skali i czasie trwania aresztów decydowała w Polsce prokuratura, jest – moim zdaniem – nieprawdziwa.

Czytaj także: O skali aresztów decyduje w Polsce prokuratura

Prawo polskie nie zna instytucji obligatoryjnego tymczasowego aresztowania. Odpowiedzialnością za praktykę stosowania tymczasowego aresztowania, dostrzegając oczywistą wadliwość wielu i absurdalność niektórych rozwiązań legislacyjnych, nie sposób obciążać prawodawcy.

Często pochopne, zbędne, a bywa też, że motywowane instrumentalnie wnioskowanie przez prokuraturę o stosowanie aresztu nie zdejmuje w żaden sposób odpowiedzialności z tych, którym powierzyliśmy wyłączność na decydowanie o wolności człowieka.

Od kiedy jako społeczeństwo zrezygnowaliśmy ze stosowania kary śmierci, wartością najwyższą, jaką zgodnie z prawem można odebrać człowiekowi, jest właśnie wolność osobista.

Powierzyliśmy uprawnienie do decydowania o wolności człowieka niezawisłym sędziom nie po to, by wyglądało to ładnie i bardziej europejsko, ale po to, by sami, wolni od wpływu pozostałych władz, chronili prawa i wolności człowieka przed nieuprawnioną ingerencją państwa.

To podpis sędziego, nikogo innego, widnieje pod każdą decyzją aresztową. Za systemowo wadliwą, antygwarancyjną i – tu także pełna zgoda z autorami – nieprzyzwoitą praktykę i skalę aresztów tymczasowych odpowiadają sądy, zaś w wymiarze indywidualnej przecież decyzji o pozbawieniu wolności, po prostu sędziowie.

Szukając odpowiedzi na pytanie o przyczyny takiego stanu rzeczy, nie ulegajmy politycznej poprawności, w jakiś sposób oczekiwanej w obiektywnie trudnym dla wymiaru sprawiedliwości czasie.

Autorzy trafnie zauważają, że zwiększenie sędziowskiej świadomości znaczenia konstytucji nie zmieniło podejścia do tymczasowego aresztowania.

Zrozumiała koncentracja na kluczowym zagrożeniu dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów, skutkuje niestety biernością i widocznym brakiem zainteresowania środowiska prawniczego w definiowaniu i sygnalizowaniu tego i szeregu innych zagrożeń w sferze praw i wolności obywatelskich.

A przecież to nie tylko areszty. To także sprzeczna z „dyrektywą niewinnościową" Parlamentu Europejskiego i Rady z 9 marca 2016 r. praktyka realizowania zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego i niezauważanie wynikających z „dyrektywy adwokackiej" z 22 października 2013 r. konsekwencji braku zapewnienia udziału obrońcy w czynnościach z udziałem osób podejrzanych, zwłaszcza zatrzymanych.

To problem procedury orzekania o karze porządkowej, nakładanej na stronę postępowania. Wbrew kilku już sygnalizacjom Europejskiego Trybunału Praw Człowieka kumuluje ona w osobie sędziego role świadka czynu, nierzadko także pokrzywdzonego czynem, oskarżyciela oraz sądu rozstrzygającego o winie i karze, którą może być natychmiast wykonalne pozbawienie wolności. To wreszcie tak wielokrotnie opisywany problem modelu postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów. Wśród wielu jego dysfunkcjonalności i oczywiście niekonstytucyjnych rozwiązań warto zauważyć także i to, że nie zapewniał on i nadal nie zapewnia osobie pokrzywdzonej przewinieniem sędziego, podobnie jak w wypadku przewinienia prokuratora, podstawowego instrumentu rzetelnej procedury sądowej. Nie przewiduje prawa pokrzywdzonego do zaskarżenia postanowień o odmowie wszczęcia lub umorzeniu postępowania oraz wyroków sądów dyscyplinarnych wydanych w pierwszej instancji.

Takie „trupy w szafie" znajdziemy w każdej dziedzinie prawa sądowego. Czekanie na lepsze czasy, by zacząć o nich głośno mówić, jest hipokryzją. Z perspektywy człowieka dotkniętego nieprzyzwoitym prawem nie ma większego znaczenia, czy sędzia, który je stosował lub wydał arbitralne rozstrzygnięcie, po wyjściu z sądu będzie demonstrował swoje przywiązanie do konstytucji, czy poklepywał się po plecach z politykami rządzącej większości. Będzie mu wszystko jedno.

Może być jednak i tak, że zapyta, kto był przeciw. Co wtedy odpowiemy?

Autor jest adwokatem

Powierzyliśmy uprawnienie do decydowania o wolności człowieka niezawisłym sędziom nie po to, żeby wyglądało to ładnie i bardziej europejsko, ale po to, by sami, wolni od wpływu pozostałych władz, chronili prawa i wolności człowieka przed nieuprawnioną ingerencją państwa. To podpis sędziego, nikogo innego, widnieje pod każdą decyzją aresztową.

Pod treścią niedawnego artykułu profesorów i adwokatów Piotra Kardasa i Macieja Gutowskiego o tymczasowym aresztowaniu jak zazwyczaj, podpisuję się obiema rękami. Z jednym tylko zastrzeżeniem, odnoszącym się do tytułu i leadu artykułu. Rzecz w tym, że sugerowana czytelnikowi teza, jakoby o skali i czasie trwania aresztów decydowała w Polsce prokuratura, jest – moim zdaniem – nieprawdziwa.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Droga konieczna dla wygody sąsiada? Ważny wyrok SN ws. służebności
Sądy i trybunały
Emilia Szmydt: Czuję się trochę sparaliżowana i przerażona
Zawody prawnicze
Szef palestry pisze do Bodnara o poważnym problemie dla adwokatów i obywateli
Sądy i trybunały
Jest opinia Komisji Weneckiej ws. jednego z kluczowych projektów resortu Bodnara
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Sądy i trybunały
Sędzia Michał Laskowski: Tomasz Szmydt minął się z powołaniem