Prokurator generalny i rzecznik praw obywatelskich dysponują w polskim systemie postępowania karnego kompetencją szczególną – prawem wniesienia w każdej sprawie tzw. kasacji nadzwyczajnej. Jej „nadzwyczajność" polega na tym, że nie mają do niej zastosowania ani ograniczania przedmiotowe (można ją wnieść od każdego wyroku), ani temporalne (można ją wnieść po terminie przewidzianym dla stron). Jeśli kasacja taka ma zostać złożona na korzyść skazanego, nie jest obarczona żadnym terminem.
Czytaj także: Sąd nie umorzył procesu z art. 212 kk choć musiał. Jest kasacja RPO
Dzięki temu podmioty te mogą wnieść kasację na korzyść osób skazanych wiele lat czy nawet dekad wcześniej. Nie ma tu znaczenia, że kara została już odbyta, nastąpiło zatarcie skazania, zastosowano akt łaski ani też wystąpienie ewentualnych okoliczności wyłączających ściganie. Kasację taką można wnieść nawet po śmierci osoby skazanej.
A gdzie dowody?
Czy jednak wnoszenie kasacji po wielu latach od wyroków „historycznych" znajduje uzasadnienie? Po śmierci osoby skazanej jej sytuacja nie ulegnie przecież zmianie, nie będzie mowy o odszkodowaniu czy zadośćuczynieniu. Orzeczenie miałoby zatem jedynie wartość symboliczną. Czy należy zatem angażować sędziów Sądu Najwyższego, skoro oznaczać to będzie, że sprawy osób żyjących będą musiały poczekać?
Dodatkowe trudności powodują kwestie dowodowe. Aby kasacja została uwzględniona, przy wydawaniu zaskarżonego wyroku musiało dojść do rażącego naruszenia prawa, które mogło mieć istotny wpływ na treść orzeczenia. Udowodnienie, że tak było, należy do podmiotu wnoszącego kasację, ale jeśli dotyczy ona wyroku wydanego przed wielu laty, może się okazać, że dokumenty w sprawie zostały zniszczone lub zaginęły. Konieczne wówczas może być przeprowadzenie czasochłonnego postępowania mającego na celu odtworzenie akt.