Kolejne oskarżenia wobec marszałka Senatu wzmagają dyskusję o mocy zeznań świadka. Jedno jest pewne: popularne powiedzenie „słowo przeciwko słowu” to ogromne uproszczenie. Inny status mają zeznania świadka, a inny wyjaśnienia oskarżonego.
Pod groźbą kary do ośmiu lat
Zarówno zeznania świadka, w szczególności składającego doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, jak i wyjaśnienia oskarżonego stanowią dowody. Z tym że świadek zeznaje pod groźbą kary – nawet do ośmiu lat więzienia (art. 233 kodeksu karnego). Oskarżony (podejrzany) natomiast nie odpowiada karnie za fałszywe wyjaśnienia, nie odpowiada nawet za fałszywe zeznania – jeśli zeznawał w celu uwolnienia się od odpowiedzialności karnej, co nieraz następuje przed postawieniem mu zarzutów.
Między oskarżanym, nawet w potocznym znaczeniu, a stawiającym zarzuty, choćby w mediach, jest jeszcze taka różnica, że ten drugi naraża się na odpowiedzialność za zniesławienie czy to karną, czy cywilną (notabene marszałek Grodzki zamierza z tej drogi korzystać).
Nie ma wielu
– Mimo szeregu nowych tzw. naukowych form dowodów, np. nagrań, zeznania świadków odgrywają bardzo dużą rolę w procesie, zwłaszcza karnym. Nie ma też przeszkód, aby jeden wiarygodny świadek wystarczył do skazania – ocenia prof. Stanisław Waltoś, karnista z Krakowa.
– Bardzo często w sprawie jest tylko jeden świadek i jeden oskarżony, np. kobieta napadnięta na ulicy, której zabrano torebkę i która rozpoznała zatrzymanego przez policję napastnika, który miał przy sobie portfel z jej torebki. I chociaż będzie mówił, że go znalazł na ulicy, zeznanie kobiety może zadecydować o skazaniu – wskazuje Marek Celej, sędzia karny z Warszawy.