Afery korupcyjne, badania wariografem, przekupstwo, układy z oligarchami i korespondowanie z prostytutkami na sali plenarnej. To nie scenariusz filmu sensacyjnego, lecz afery, które w ostatnim czasie wstrząsają ukraińskim parlamentem.
W rządzącej samodzielnie i całkowicie dominującej w Radzie Najwyższej partii Sługa Narodu (po raz pierwszy w historii jedna partia ma samodzielną większość) widmo rozłamu pojawiło się niespełna trzy miesiące po pierwszym posiedzeniu Rady Najwyższej.
Dolary w kopercie
Deputowana ukraińskiego parlamentu Anna Skorochod została wykluczona z szeregów Sługi Narodu 15 listopada razem z deputowanym Antonem Polakowem. Teraz chcą tworzyć nową frakcję w parlamencie. We wtorek w wywiadzie dla ukraińskiej stacji Priamyj Skorochod oświadczyła, że niebawem szeregi prezydenckiej partii opuści kolejnych 11 deputowanych.
Polakow miał „za dużo nieobecności". Zarzucano mu też, że „naruszał ustalenia partyjne". Skorochod ma nieco poważniejsze zarzuty. Szef partii Ołeksandr Kornijenko mówił o „dziesiątkach przypadków", gdy posłanka miała proponować łapówki innym deputowanym parlamentu. Wcześniej partyjne kierownictwo oskarżało ją o „lobbowanie interesów oligarchów".
Broniąc się, Skorochod oświadczyła, że to rządząca frakcja miesięcznie płaci 5 tys. dolarów w kopercie. Miałby to być nieoficjalny dodatek do wynagrodzenia, które obecnie wynosi około 20 tys. hrywien (równowartość 3,2 tys. złotych). Jeszcze w październiku szef rządzącej frakcji Dawid Arachamia podejrzewał kilku deputowanych Sługi Narodu o korupcję. Osobiście poddał się badaniom na wariografie i zmusił do tego partyjnych kolegów. Nic nie wykazały, ale wywołały falę krytyki wśród opozycji, która nazwała to „farsą".