– Dzisiejsze warunki pokazują trudności, z jakimi się spotykaliśmy w czasie całej zbiórki – mówił w środę w strugach deszczu pod Sejmem Mariusz Dzierżawski, działacz społeczny, znany głównie z wystąpień antyaborcyjnych. Następnie współpracujący z nim wolontariusze wnieśli do Sejmu ponad 20 kartonowych pudeł zawierających 265 tys. podpisów osób popierających obywatelską inicjatywę ustawodawczą „Stop pedofilii".
Projekt zakłada zmiany w kodeksie karnym. Wprowadza karę grzywny, ograniczenia wolności albo nawet dwóch lat więzienia za publicznie propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez dzieci obcowania płciowego. Jeszcze surowsze kary mają grozić za podobny czyn popełniony na terenie placówki oświatowej.
LGBT jak pedofilia?
Inicjatorzy nie ukrywają, że projekt jest reakcją na podpisanie w lutym przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Karty LGBT+. Dokument, oprócz szeregu działań na rzecz mniejszości seksualnych, zakłada zapewnienie w stolicy edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO. A te m.in. przewidują, że dzieciom poniżej czwartego roku życia należy przekazywać informację o „masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa", a dziewięciolatkom – o „pierwszych doświadczeniach seksualnych".
Czytaj także: "Kumulacja jak w totolotku": Inicjatywy obywatelskie w Sejmie
Fragmenty standardów WHO pojawiały się na materiałach towarzyszących zbiórce. Można było tam przeczytać, że takiej edukacji seksualnej chce „lobby LGBT". Używanie naprzemiennie określeń „LGBT" i „pedofilia" irytowało działaczy lewicowych, którzy – jak relacjonują członkowie komitetu – wielokrotnie zakłócali zbiórkę. Zresztą nawet środową konferencję przed Sejmem ktoś próbował zagłuszyć, wyczytując przez megafon informacje o przypadkach pedofilii wśród księży.