„Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku" – mówił w marcu 2007 r. Jacek Kurski. I po zwycięskich wyborach PiS doktrynę Kurskiego błyskawicznie wcieliło w życie. Twórca doktryny został szefem TVP, czyniąc z Telewizji Polskiej propagandowe ramię zbrojne partii rządzącej, a członkowie PiS obsadzili swoich bliskich w spółkach Skarbu Państwa. Wszystko to za zgodą Jarosława Kaczyńskiego, który pierwszym kadrowym Polski uczynił Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych. Wicepremier nadzorujący spółki Skarbu Państwa będzie teraz odpowiedzialny za wdrożenie i wykonanie tzw. uchwały sanacyjnej, która została przyjętą podczas kongresu PiS.
Po sześciu latach rządów partia przyznała, iż trawi ją nepotyzm na tak dużą skalę, że aż musi przyjmować kuriozalną uchwałę. W dokumencie wskazano, że zakazy nie obejmują osób, które zostały „zatrudnione/pracują w strukturach SSP ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe i jednocześnie doszło do nadzwyczajnej sytuacji życiowej". Czyli zwalniając swoich, PiS na piśmie przyznaje, że dawało pracę nie ze względu na kompetencje, ale kumoterstwo. Jednocześnie uchwała potwierdza, że na stanowiskach mogą pozostać ci, którzy są w trudnej sytuacji, choć niekoniecznie mają doświadczenie i wiedzę.
O tym, kto ma odejść z państwowych posad, a kto może zostać, zdecydować ma pan pracy i płacy – minister Sasin. Nie ogłoszono, czy decyzje będzie podejmował samodzielnie, jaka jest oficjalna skala przeżarcia państwa partyjnym nepotyzmem, ile przez sześć lat wydano na wypłaty i odprawy dla bliskich pisowskich działaczy, czy uchwała będzie dotyczyć samorządów do najniższego szczebla i jak długo będzie obowiązywać.
Nepotyzm w polityce nie zaczął się w 2015 r. Za czasów rządów PO i PSL, i wcześniej, bliscy władzy też mieli się dobrze, ale skala była niewspółmierna. Żona Krzysztofa Sobolewskiego, odpowiadającego za struktury PiS bliskiego współpracownika prezesa, zasiadała w kilku radach nadzorczych SSP. Poseł bronił małżonki, twierdząc, że jest osobą niezależną i chce się rozwijać, „a o tym, gdzie pracuje, dowiaduje się jako ostatni". Teraz na Twitterze poinformował jako pierwszy, że żona w żadnej państwowej spółce już nie zasiada, mimo że na stronach SSP wciąż widnieje.
Czy rodziny i bliscy Beaty Szydło, Bolesława Piechy, Mariusza Kamińskiego, Ryszarda Terleckiego, Ryszarda Czarneckiego i wielu innych polityków PiS również nagle okażą się niekompetentni i zostaną zwolnieni przez wicepremiera Sasina?