„20 proc. (naszego oddziału więziennego) choruje (na gruźlicę), a to znacznie przekracza wszelkie progi epidemiologiczne" – napisał opozycjonista w liście przekazanym z łagru w Pokrowie przez adwokatów.
Jego prawniczka Olga Michłowa przyznała, że na widzeniu wyglądał bardzo źle. – Oprócz tych problemów, które miał wcześniej (utrata czucia w obu nogach, co jeszcze pogorszyła głodówka), stracił bardzo na wadze i jeszcze ma wysoką temperaturę – opowiadała. 31 marca Nawalny ogłosił głodówkę, gdyż szefostwo więzienia odmówiło wpuszczenia jego lekarza (do czego ma prawo zgodnie z regulaminem), nie przekazywano mu również lekarstw. Pierwsze problemy ze zdrowiem były prawdopodobnie skutkiem zeszłorocznej próby otrucia.
Obecnie władze więzienne przeniosły go w końcu do łagrowej izby chorych. „Zrobiono mu wszystkie konieczne analizy, łącznie z testem na covid. Skazany znajduje się pod obserwacją pracowników medycznych" – poinformowano oficjalnie. – Rzecz jasna nie ma mowy o jakichkolwiek specjalnych warunkach dla jednego ze skazanych – zastrzegł rzecznik Kremla, tradycyjnie nie wymieniając nazwiska Nawalnego. Zabobon ten zapoczątkował sam prezydent Putin, który – jeśli już musi – nazywa go „pacjentem" lub „berlińskim pacjentem" (po otruciu opozycjonista był leczony w Berlinie).
– Gruźlica i jeden jedyny felczer na całą kolonię – rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz opisała, jak naprawdę wyglądają warunki sanitarne w Pokrowie. Gruźlica od lat jest stałym elementem życia rosyjskich więźniów. Władze (zarówno więzienne, jak i polityczne) nie bardzo wiedzą, jak ją zwalczyć, ale też niezbyt ochoczo się do tego zabierają. Półtorej dekady temu chorych zaczęto przenosić do specjalnych łagrów dla gruźlików, ale to niewiele pomogło. Choroba nadal szerzy się za drutami, mimo że łagier w Pokrowie znajduje się zaledwie 200 km od stolicy.
„Gruźlica zawsze związana jest z biedą" – stwierdził jeden z rosyjskich publicystów. „Patrząc na koszmarne miski, do których nakładają nam bałandę (wodnistą kaszę, podstawę żywienia więźniów – red.), zacząłem się dziwić, że nie ma tu jeszcze wirusa Ebola" – stwierdził Nawalny.