Usystematyzujmy fakty. Jewgenij i Aleksiej R. od 1999 r. do 2009 r. jako cudzoziemcy posiadali prawo stałego pobytu w Polsce. Nadal nie wiemy kiedy jeden z nich z rąk prezydenta RP otrzymał polskie obywatelstwo (Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy odmawia nam podania tej informacji) i jakim cudem drugi R. - choć nie ma śladu, by się o nie starał i nie ma go w państwowych rejestrach - legitymuje się również polskim obywatelstwem. Co ciekawe, wojewoda podkarpacki ani Urząd ds. Cudzoziemców nie mają informacji o tym, że R. otrzymali obywatelstwo.
Dlaczego to takie ważne? Jak wiemy ze śledztwa, R. od 2004 do stycznia 2017 r. kierowali zorganizowaną grupą przestępczą handlującą kobietami do ich seksbiznesu - chodzi o grupę 250 kobiet, które musiały odpracować „długi” w przybytkach braci R. Z polskim paszportem, niczym nie niepokojeni omijali kontrole na granicy, wyłączono ich także spod kurateli Straży Granicznej. Uznanie czy nadanie polskiego obywatelstwa poprzedzone jest kontrolą cudzoziemca czy daje on gwarancje bezpieczeństwa wewnętrznego, czy bezpieczeństwa państwa. Nie wiemy czy służby - policja i ABW - rzetelnie ich skontrolowały. I czy w ogóle to zrobiły.
W zadziwiający sposób zachowuje się od miesiąca prokuratura, która oskarżała sutenerów, i z niejasnych powodów zgodziła się na nadzwyczajne złagodzenie kary dla Jewgenija i Aleksieja R. Nieprzekonująco brzmią jej wyjaśnienia, że R. zasłużyli na złagodzenie kary, bo "przyznali się do wszystkich zarzucanych im czynów i złożyli w sprawie obszerne wyjaśnienia". Trudno uwierzyć, że to wystarczyło, by za odrażające przestępstwa zagrożone karą do 10 lat więzienia - dostać zaledwie rok, oraz półtora roku pozbawienia wolności (to mniej więcej tyle, ile bracia R. przesiedzieli w tymczasowym areszcie).
Prokuratura w wydanym dziś oświadczeniu twierdzi, że nie dysponuje żadnymi taśmami - właśnie to podkreślamy w swych artykułach od samego początku.