Spory o to, czy zyski zwykłego podatnika, który sfinalizował więcej transakcji sprzedaży, np. działek czy mieszkań, to już przychód z firmy czy jeszcze wyprzedaż majątku prywatnego, nie schodzą z wokand sądów administracyjnych. Szala zwycięstwa częściej przechyla się na stronę fiskusa. Zdarza się jednak, że wygrywa podatnik. Potwierdza to wtorkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Czytaj także: Zwolnienie PIT przy sprzedaży nieruchomości: czy zakup kilku lokali to zaspokajanie własnych potrzeb mieszkaniowych
Konkretne pieniądze
Tym razem spór nie był teoretyczny, bo dotyczył realnych pieniędzy. Chodziło o rozliczenie PIT małżonków za 2010 i 2012 r. Oficjalnie nie prowadzili firmy. Fiskus zainteresował się jednak ich aktywnością w obrocie działkami. Ustalił, że w latach 90. kupili sporą nieruchomość od Agencji Własności Rolnej. Ta po latach została podzielona na 30 działek, z czego trzy małżonkowie sprzedali w 2010 r., a jedną w 2012 r. Fiskus uznał, że to już działalność gospodarcza. W konsekwencji określił podatnikom zobowiązania w PIT za sporne lata na prawie 30 tys. zł plus odsetki od zaliczek na PIT z działalności gospodarczej.
Małżonkowie przekonywali, że nie prowadzili żadnej firmy, tylko wyprzedawali prywatny majątek. Decyzję o tym podjęli z uwagi na wiek oraz pogarszający się stan zdrowia. Jako osoby starsze i schorowane nie byli już w stanie prowadzić tak dużego gospodarstwa, a z uwagi na wysokie koszty leczenia i skromne dochody musieli upłynnić część majątku.
To wszystko nie przekonało urzędników. Podkreślali, że małżonkowie podjęli wiele czynności związanych z nieruchomością: podzielili je, wystarali się o warunki zabudowy, doprowadzili prąd i na własny koszt wybudowali wodociąg. Ogłaszali się m.in. w internecie, prasie, za pośrednictwem biur nieruchomości.