Szczęśliwi ludzie sowieccy

W Polsce utarło się przekonanie, że rozpad ZSRR był dla ludzi pokroju Putina katastrofą. Tymczasem od tamtej pory wolno już im było się uwłaszczać, kraść, a zwykły podpułkownik KGB mógł zostać prezydentem - mówi Włodzimierz Marciniak

Aktualizacja: 13.09.2015 07:11 Publikacja: 11.09.2015 02:40

Władimir Putin za biurkiem męża stanu. Telefony w kolorze écru, mikrofony, przyciski. A teczka z kod

Władimir Putin za biurkiem męża stanu. Telefony w kolorze écru, mikrofony, przyciski. A teczka z kodami atomowymi? Pewnie pod fotelem

Foto: AFP/Dmitry Astakhov

Plus Minus: Dzisiejszą Rosję często porównuje się do Związku Radzieckiego, nie tylko jeśli chodzi o imperializm, ale także z uwagi na podobne mechanizmy władzy. Czym tak właściwie charakteryzowało się państwo sowieckie?

Podstawową cechą sowieckiej władzy był jej nieformalny charakter. Istniały oczywiście różne fasadowe instytucje władzy państwowej, ale faktyczna władza spoczywała w rękach niesformalizowanej grupy osób. To była władza niewątpliwie ideokratyczna, co oznacza, że w głównej mierze opierała się na pewnym projekcie ideologicznym.

W Federacji Rosyjskiej można mówić o jakiejś konkretnej ideologii?

Podstawową zmianą, jaka nastąpiła po upadku ZSRR, było pojawienie się w Rosji nowej legitymizacji władzy politycznej. Władza partii komunistycznej była lepiej lub gorzej legitymizowana poprzez ideologię komunistyczną, a po 1945 roku przez odwoływanie się do pamięci wojny i kultu zwycięstwa, co rzeczywiście stanowiło bardzo silny czynnik legitymizacyjny. Ale już reformy Gorbaczowa były próbą wprowadzenia nowej legitymizacji władzy, którą można by określić jako demokratyczną. I to rzeczywiście się dokonało, w końcu wprowadzono urząd prezydenta wybieranego w głosowaniu powszechnym, co jest zresztą cechą wspólną wszystkich krajów postkomunistycznych. Nie ma już żadnego biura politycznego i komitetów partyjnych, które z punktu widzenia społeczeństwa były władzą anonimową, bezosobową.

A jeśli chodzi o charakter władzy, to czy udało się w Rosji wprowadzić bardziej formalną władzę, działającą w ramach prawa administrację?

Niewątpliwie nowa władza wydaje się strukturą jak najbardziej formalną, wprowadzono rozmaite procedury demokratyczne, jak choćby kadencyjność urzędu prezydenckiego itd. Ale by zrozumieć, co tak właściwie zmieniło się w Rosji i jak to wszystko dziś funkcjonuje, warto zrobić małą wycieczkę w historię. Pod koniec rewolucji 1905 roku niemiecki socjolog Max Weber napisał o Rosji kilka artykułów, w których sytuację na Wschodzie analizował w kategoriach własnej koncepcji naukowej, a kryzys w Rosji określał generalnie jako kryzys modernizacji. I jako receptę na te problemy zalecał Rosjanom wprowadzenie urzędu prezydenckiego wybieranego w wyborach powszechnych. Po upadku monarchii Hohenzollernów Weber zasiadł w komisji konstytucyjnej Republiki Weimarskiej. I tam również powtórzył tę samą radę, ze znanym efektem. W historiografii przyjął się pogląd, że wyposażenie prezydenta Paula von Hindenburga w nadzwyczajne uprawnienia bardzo pomogło Hitlerowi zdobyć pełnię władzy w Niemczech.

Pije pan do tego, że sytuacja w Rosji jest analogiczna?

Do pewnego stopnia jest. Radę Webera z początku XX wieku wprowadzono dopiero pod jego koniec, ale ten eksperyment, podobnie jak to miało miejsce w Niemczech, także należy uznać za nieudany. Nie porównuję bynajmniej Putina do Hitlera, ale widzę tu zbliżony efekt instytucjonalny. Tak jak w prezydenturze niemieckiej najważniejsze były uprawnienia nadzwyczajne, tak w rosyjskiej liczy się nie to, w jakie formalne kompetencje jest ona wyposażona na mocy konstytucji, ale faktyczna władza, jaką prezydent i jego administracja sprawują, a która jest poza regulacją konstytucyjną. Zatem jeśli pan pytał, czy w Rosji udało zmienić się system władzy, to należy odpowiedzieć: niestety, udało się, i to aż za bardzo...

Ale czy to rzeczywiście jest zmiana jakościowa? Może ta silna władza prezydencka jest właśnie spuścizną Związku Radzieckiego, tych ponad 60 lat, gdy władza była sprawowana z tylnego siedzenia i poza formalnymi kompetencjami?

Komunistyczny system władzy nie opierał się tylko i wyłącznie na władzy aparatu partyjnego, nomenklatury partyjnej, jako jedynego ośrodka władzy, albowiem system sowiecki był niesformalizowaną władzą grupy zbrojnej. Dlatego ważnym jego elementem była także policja polityczna. Zmiana polityczna przełomu lat 80. i 90. dotknęła w głównym stopniu aparatu partyjnego, który zastąpiono różnymi mniej lub bardziej sformalizowanymi strukturami władzy cywilnej. Oczywiście służby także zostały po części rozbite, zdezorganizowane, podzielone, także wewnętrznie skłócone, ale ostatecznie przetrwały. Co więcej, one się wręcz odrodziły. Być może to jest kluczem do zrozumienia dzisiejszej Rosji: partia komunistyczna się rozpadła, a służby specjalne nie.

Czym właściwie była ta policja polityczna: jedynie narzędziem sprawowania władzy czy jedną z grup tę władzę trzymających?

Do pewnego stopnia pełniła rolę drugiego bieguna władzy. System sowiecki nie był zatem jedynie dyktaturą partyjną, ale był także rządami policyjnymi. Policja polityczna oczywiście była także narzędziem tej władzy, ale jak to z takimi silnymi narzędziami bywa, miało ono bardzo dużą skłonność do tego, żeby się usamodzielniać. Służby na przykład odgrywały bardzo ważną rolę w rozmaitych zmianach w kierownictwie partyjnym. I ostatecznie to właśnie środowisko służb specjalnych wyłoniło z siebie grupę, która przejęła władzę w Rosji, i która trzyma ją do dzisiaj.

Ta grupa sprawuje władzę w imieniu i pod batutą służb, czy może zdołała się od nich usamodzielnić?

To wszystko jest bardzo zagadkowe i właściwie nikt nie potrafi znaleźć na to pytanie pełnej odpowiedzi. Jeśli przyjrzymy się życiorysom Władimira Putina i kilkudziesięciu jego najbliższych współpracowników zajmujących kluczowe stanowiska w państwie, to bez wyjątku są to ludzie o bardzo podobnych cechach: wszyscy z tej samej grupy wiekowej – urodzeni w połowie lat 50. – o bardzo podobnej ścieżce kariery, wykształceni w szkołach służb specjalnych i prawie wszyscy z leningradzkiego głównego zarządu KGB. Co więcej, większość także w Leningradzie się urodziła. Bardzo ciekawe i zastanawiające jest, że to grupa o tak podobnych cechach demograficznych. Po prostu są to znajomi Putina. Ich rządy można porównać z przechwyceniem władzy przez bolszewików, jako dość nielicznej grupy, także względnie jednorodnej. To zadziwiająca sytuacja, prawda...? Władze przejęło nawet nie tyle KGB, ile „młode" KGB.

Czy można więc powiedzieć, że dzięki temu system sowiecki przetrwał do dzisiaj, że rządy Putina są jego kontynuacją?

W systemie sowieckim nigdy nie rządziło samo KGB. Istotną rolę zawsze odgrywał aparat partyjny, który starał się te służby jakoś kontrolować. Dziś mamy do czynienia raczej z wymknięciem się spod kontroli jednego z elementów państwa sowieckiego. Ale to jest tylko część odpowiedzi na to pytanie, bo jeśli spojrzymy na system społeczny, to rzeczywiście widzimy dziś w Rosji pewien triumf systemu sowieckiego: on osiąga właśnie pełnię swojego rozwoju. Mowa tu o systemie, który można scharakteryzować pojęciem tzw. człowieka sowieckiego.

Czym to się przejawia?

Wymienione wcześniej demograficzne cechy środowiska władzy nie są przypadkowe. W rosyjskiej socjologii pokolenie powojennego boomu demograficznego określa się jako pierwsze pokolenie prawdziwych ludzi sowieckich: urodzonych, wychowanych w tym systemie, których cała droga życiowa miała miejsce w Związku Sowieckim. Byli oni całkowicie ukształtowani przez sowiecką kulturę masową, sowiecki system edukacji, nie mają oni żadnego związku z jakimkolwiek innym systemem kulturowym, nawet z kulturą dawnego Imperium Rosyjskiego. Jeśli przyjrzymy się Putinowi, to wyraźnie widać, jak często posługuje się on różnymi stereotypami czy kliszami odwołującymi się do sowieckiej kultury masowej; bardzo często rzuca rozmaite cytaty z sowieckich filmów.

Ale to pokolenie chyba nie wspomina Rosji Radzieckiej wyłącznie pozytywnie?

Ależ tak, bo to nie tylko jest pierwsze pokolenie ludzi sowieckich, ale także jedyne pokolenie „szczęśliwych" ludzi sowieckich. Na cały okres jego dzieciństwa i młodości, czyli czas kształtowania się tego pokolenia, nie przypadła żadna wielka katastrofa: nie było głodu, wojny, terroru itd. Dla nich przeszłość sowiecka jest przeszłością szczęśliwą, bo wolną od kataklizmów społecznych. Wszystkie poprzednie pokolenia doświadczyły wojen światowych, wojen domowych, gułagów itd. – oni nie.

Co więc oznaczały dla nich pieriestrojka i upadek systemu?

W Polsce utarło się przekonanie, że to zapewne było dla nich katastrofą, o czym mają świadczyć słowa samego Putina, który w 2005 roku powiedział, że rozpad Związku Sowieckiego był największą katastrofą geopolityczną XX wieku. Jednak to spojrzenie jest błędne, bo dla nich rozpad Związku Sowieckiego tak naprawdę oznaczał wyzwolenie się z okowów: wszystko można; można stać się bogatym, kraść, prywatyzować... A nawet zwykły podpułkownik KGB może zostać prezydentem.

Czyli wcześniej była jednak jakaś kontrola?

Istniał pewien system władzy, który charakteryzował się określoną hierarchią, określonym trybem kariery; w którym rządzili starcy. System był w jakiejś mierze zamknięty. A tu nagle otworzyły się nieprawdopodobne wręcz możliwości. Dlatego myślę, że w Polsce ulegamy pewnej propagandzie, sądząc, że dla tych ludzi rozpad Związku Sowieckiego był jakąś traumą, katastrofą – wprost przeciwnie. Zniknęły wszelkie ramy instytucjonalne, które uniemożliwiały im awans pionowy w hierarchii władzy.

A te wszystkie odniesienia, które Putin czyni do sowieckiej kultury masowej, wciąż trafiają one do społeczeństwa? Rozumiem, że na pewno przypadają do gustu Rosjanom z jego pokolenia, ale czy dla młodych ludzi są one zrozumiałe?

Wszystko wskazuje na to, że jak najbardziej. Sowiecka kultura masowa zaczęła się reprodukować, filmy, do których Putin tak chętnie się odwołuje i z których cytaty czerpie garściami do swoich przemówień, są nieustannie powtarzane w telewizji. Gdzieś od połowy lat 90. zaczęto na masową skalę powracać do sowieckiej kinematografii i te odniesienia powszechne są obecne w dzisiejszej rosyjskiej kulturze masowej. Pamiętajmy, że przełomowym momentem w karierze Władimira Putina był początek II wojny czeczeńskiej, gdy jeszcze jako premier w 1999 roku oznajmił obywatelom: „Będziemy ścigać terrorystów wszędzie, dopadniemy ich nawet w kiblu, nawet w wychodku ich utopimy".

I to było nawiązanie do sowieckiej kultury masowej?

To niedokładny cytat z popularnego serialu kryminalnego z lat 70., który w Polsce znaliśmy pod tytułem „Gdzie jest czarny kot?". I dla wszystkich to było jak najbardziej zrozumiałym nawiązaniem. Wielu specjalistów od marketingu politycznego stwierdziło wtedy, że po takiej wypowiedzi Putin jest skończony, że się skompromitował. Jednak wbrew ich intuicji wszystkie badania sondażowe jasno pokazały, że po tym przemówieniu jego popularność zaczęła lawinowo rosnąć – z tygodnia na tydzień. Rosjanie uwierzyli, że Putin jest zwykłym, sowieckim człowiekiem, że jest po prostu jednym z nich. Putin się wcale nie skończył, on się dopiero zaczął.

Czy po 1999 roku zostały odtworzone w Rosji jakieś inne elementy charakterystyczne dla Związku Radzieckiego?

Z pewnością odtworzył się i utrwalił pewien typ relacji społecznych, który w skrócie polega na tym, że wszyscy chcą być do siebie podobni, ale nikt nikomu nie ufa. Dzisiejsza Rosja jest o tyle podobna do ZSRR, że identyfikacja jednostki ze społeczeństwem odbywa się na poziomie pewnych wyidealizowanych i niezwykle uproszczonych wyobrażeń w odniesieniu do zmitologizowanych postaci, takich jak np. prezydent Putin. W tym sensie jak najbardziej jest to społeczeństwo sowieckie znane z lat 70., które łatwo poddaje się różnym manipulacjom propagandowym.

I czego to społeczeństwo oczekuje od władzy?

Niczego.

Jak to?

W Rosji widać absolutną minimalizację oczekiwań społecznych. Mało kto czegokolwiek dobrego oczekuje od władzy, a jeśli ona chociaż specjalnie obywatelom nie szkodzi, to lud jest z niej zadowolony. To typowo sowieckie wyobrażenie: jak nie ma wojny, to już jest dobrze.

Tyle że wojna jest, co prawda na Ukrainie, ale zawsze...

Wojnę na Ukrainie należy interpretować jako pewną rekompensatę tego, że władza w kraju jest wyobcowana, a system dość mocno autorytarny. Wszystko w myśl zasady, że może i w kraju nie dzieje się najlepiej, ale na świecie nas się boją. Dzięki temu Rosjanie odczuwają dumę ze swojego państwa. Na tym polegają właśnie te zmistyfikowane więzi rosyjskiego społeczeństwa z władzą, ale to jedynie rekompensuje trud codziennego życia na poziomie naprawdę minimalnych standardów.

Czy nowej ekipie rządzącej udało się stworzyć jakiś własny system władzy, system kulturowy, społeczny? Czy może to wszystko jest tylko totalną reprodukcją systemu sowieckiego?

Ten system niewątpliwie jest jedynie reprodukcją, ale nie tyle całego systemu sowieckiego, ile właśnie jego militarno-policyjnego wymiaru. Widać oczywiście kilka nowych elementów, których wcześniej nie było aż w takiej skali, ale trudno byłoby je uznać za jakiś szczególny wynalazek akurat ekipy Putina. Mowa tu na przykład o masowym korzystaniu z propagandy telewizyjnej i technik piarowskich, czego wcześniej aż tak mocno nie wykorzystywano. Cały ten marketing został w dużym stopniu zaczerpnięty z USA. Dużo się mówi o tym, że kampanię Borysa Jelcyna w 1996 roku przeprowadzili eksperci przeszkoleni przez Amerykanów. Ta sama ekipa przeprowadziła wybór Putina w 2000 roku.

W Związku Radzieckim przecież także bardzo prężnie wykorzystywano różne narzędzia propagandowe.

Ale były to inne narzędzia. Sowiecka propaganda stawiała bardziej na masowe wydarzenia, tamten system wymagał permanentnego uczestnictwa we wszystkich ważnych akcjach państwowych, był mobilizacyjny. A system putinowski jest demobilizacyjny: wystarczy, że ludzie siedzą przed telewizorami i są faszerowani odpowiednią dawką propagandy. Tylko od czasu do czasu wymaga się od nich, by poszli na wybory i zagłosowali jak trzeba. Ale jak nie będą tak głosować, to się najwyżej sfałszuje wybory, więc też bez przesady z tą ich aktywnością... Nikt od nich nie oczekuje, że będą chodzili na pochody pierwszomajowe. Najlepiej, żeby po prostu nie zawracali władzy głowy.

A czy jakoś zmieniły się idee, którymi szafuje władza?

Na pewno propaganda jest coraz bardziej nacjonalistyczna. W Związku Sowieckim rosyjscy nacjonaliści od 1950 roku działali w miarę otwarcie w środowiskach literackich, aparacie komsomolskim i partyjnym. Poprzedzone to było kampanią antysemicką, ale to były raczej ekscesy, które nie wynikały bezpośrednio z założeń systemu, bo ten w sferze deklaratywnej był przecież internacjonalistyczny. A dziś nienawiść do Ukraińców oficjalnie podsycana jest przez sam establishment, i to nienawiść na poziomie etnicznym, plemiennym. To w systemie sowieckim byłoby nie do pomyślenia.

Na ile ten putinowski reżim wydaje się trwały? I w jakiej jest on fazie rozwoju czy też zwijania się?

Taki system zawsze wydaje się trwały aż do ostatniego momentu, kiedy po prostu się zawala. To wszystko dzieje się w sposób zupełnie niespodziewany. Siła tego reżimu jest pewną zagadką, bo on wytwarza całą masę napięć, i to napięć coraz istotniejszych. Dziś już widać, jak bardzo jest on nieefektywny ekonomicznie: poziom życia w Rosji zaczyna się obniżać. Od 1999 roku PKB Rosji rosło z roku na rok od 7 do 10 proc., rosły także realne dochody Rosjan, czyli ludziom żyło się coraz lepiej, a w każdym razie twierdzili, że odczuwają wyraźną poprawę. Jednak Putin to zaprzepaścił. Rosję spotkała teraz stagnacja gospodarcza i wszystko wskazuje na to, że będzie ona długotrwała. Ale jak zareaguje na to społeczeństwo, naprawdę trudno powiedzieć. Przede wszystkim sytuację stabilizować może propaganda nacjonalistyczna, która będzie powtarzać ludziom, że żyje im się gorzej, gdyż cały świat jest przeciwko Rosji...

...I ludzie zamiast się dzielić, będą się jednoczyć wokół wodza...

A na pewno nie będą się tak mocno buntować, bo taka propaganda na rosyjskim podwórku naprawdę może być efektywna. Do tego zawsze Putin może jeszcze sięgnąć po terror policyjny. Rosyjska telewizja już od wielu miesięcy systematycznie podkreśla, że w kraju działa piąta kolumna, czyli szuka wroga wewnętrznego, z którym trzeba się rozprawić. Społeczeństwo jest więc przygotowywane do uruchomienia mechanizmów terroru, a nikt nie jest w stanie przewidzieć, gdzie są granice wytrzymałości tego społeczeństwa; jak silny może to być terror i jakie będą jego konsekwencje.

Czy będzie się to wiązało z równoczesnym zaostrzeniem polityki zagranicznej? Czy Putin postawi na nową agresję zbrojną, by zrekompensować społeczeństwu kolejne problemy w kraju?

Musiałaby to być interwencja w państwie ewidentnie słabszym, tak jak to miało miejsce na Ukrainie, która przeżywała wtedy głęboki kryzys polityczny, jakim był Majdan. Generalnie myślę, że wywoływanie nowych konfliktów nie jest na rękę Putinowi. Wydaje się, że będzie wprost przeciwnie: Putin w coraz większym stopniu będzie musiał koncentrować się na sytuacji wewnętrznej, obronie swojej władzy, pacyfikowaniu różnych intryg wewnętrznych. Coraz bardziej będzie potrzebna mu akceptacja jego reżimu przez głównych partnerów zewnętrznych, takich jak Chiny, Niemcy, Stany Zjednoczone. Im większe będzie miał problemy w kraju, tym bardziej będzie uzależniony od świata.

—rozmawiał Michał Płociński

Prof. Władysław Marciniak jest politologiem, sowietologiem, znawcą Rosji. Wykłada w Akademii Ignatianum w Krakowie oraz Studium Europy Wschodniej UW. Jest członkiem Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych. W latach 90. był radcą w Ambasadzie RP w Rosji. Jest autorem licznych prac o przemianach w Rosji, w tym książki „Rozgrabione imperium. Upadek Związku Sowieckiego i powstanie Federacji Rosyjskiej"

Plus Minus: Dzisiejszą Rosję często porównuje się do Związku Radzieckiego, nie tylko jeśli chodzi o imperializm, ale także z uwagi na podobne mechanizmy władzy. Czym tak właściwie charakteryzowało się państwo sowieckie?

Podstawową cechą sowieckiej władzy był jej nieformalny charakter. Istniały oczywiście różne fasadowe instytucje władzy państwowej, ale faktyczna władza spoczywała w rękach niesformalizowanej grupy osób. To była władza niewątpliwie ideokratyczna, co oznacza, że w głównej mierze opierała się na pewnym projekcie ideologicznym.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu