Często słyszymy, że ćwierćwiecze, które minęło od upadku komunizmu, było okresem absolutnie wyjątkowym w historii Zachodu; było takim niezwykłym historycznym okienkiem pokoju i rozwoju, z jakim nie mieliśmy do czynienia przez stulecia. To tłumaczenie świetnie brzmi, szczególnie w uszach tych, którzy z przerażeniem patrzą na to, jak zmienia się świat z powodu działań alternatywnej prawicy z USA pod przywództwem Donalda Trumpa oraz europejskich wersji alt-right, czyli Kaczyńskiego czy Orbána. Ale to równie świetnie brzmi, co jest po prostu nieprawdziwe.
W rzeczywistości historia i geopolityka co chwilę dawały o sobie znać. Najpierw wojny na Bałkanach pokazywały nam, że niedaleko nas tlą się żywioły, które gotowe są zburzyć europejski porządek. W 2001 r. upadek dwóch wież WTC również powinien nam uświadomić, że historia wcale się nie skończyła, że świat zmienia się cały czas. Ale my woleliśmy uważać, że nas to nie dotyczy. Dlatego dla wielu bohaterska eskapada gruzińska prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wraz z kilkoma przywódcami Europy Środkowej i Wschodniej pojechał do Tbilisi mimo tego, że do miasta zbliżały się rosyjskie czołgi, była tylko przejawem awanturnictwa, a nie rzuceniem wyzwania losowi.
Część z nas obudziła się na początku 2014 r., gdy Rosja zajęła Krym, gdy później w Donbasie pojawiły się zielone ludziki i doprowadziły do wojny na wschodzie Ukrainy, która trwa do dzisiaj i pochłonęła już dziesiątki tysięcy ofiar. O tym, że dotyczy to nas bezpośrednio, niektórzy zorientowali się, dopiero gdy będąca następstwem wojny katastrofa gospodarcza u naszego wschodniego sąsiada wygnała z domów kilka milionów Ukraińców, z których duża część osiedliła się w naszym kraju, i nagle na ulicach, w sklepach i restauracjach częściej zaczęliśmy słyszeć język ukraiński.
Dla innych świadectwem tego, jak zmienił się świat, był dopiero poważny konflikt, który zrodził się na linii Warszawa–Bruksela, gdy okazało się, jak naiwny i naskórkowy był nasz sen o Europie, o Unii Europejskiej, który sprawił, że przespaliśmy moment, gdy sama Unia się zmieniła.
Jeszcze inni obudzili się w wyniku kryzysu uchodźczego i setek tysięcy ludzi, którzy zaczęli z południa i wschodu szturmować Europę, nie do poznania zmieniając krajobraz zachodnich miast.