W latach 2008–2015, czyli za rządów koalicji PO i PSL, najszybciej rosły dochody najbiedniejszych, a najwolniej, jakkolwiek wciąż szybko, najbogatszych. Do jednej piątej najbiedniejszych gospodarstw zaczęła trafiać większa część łącznego dochodu niż średnio w UE. Program „Wyższe płace" przedstawiony przez Grzegorza Schetynę podczas debaty nad wotum nieufności dla premiera Mateusza Morawieckiego może wzmocnić to pozytywne zjawisko, czyli szybki wzrost gospodarki, na którym korzystają wszyscy, ale najbardziej najbiedniejsi.
Program dotyczy płac, bo wciąż są one w Polsce niskie na tle większości krajów Unii Europejskiej. Jeżeli wyrazić je w euro, to mniej niż w naszym kraju zarabia się tylko w pięciu krajach UE. Pensje są u nas około trzech razy niższe niż przeciętnie w Europie. Jeśli uwzględni się różnice w poziomie cen, różnice w zarobkach co prawda się zawężają: w takim ujęciu wyprzedzamy dziesięć krajów UE, a przeciętna płaca w Polsce niemal się podwaja. Ale nadal stanowi ona tylko około dwóch trzecich średniej w Europie.
Zarabiamy mniej niż w UE, bo polskie firmy są gorzej wyposażone w kapitał, czyli wszelkie dobra służące produkcji (zarazem ten kapitał jest u nas często niższej jakości, tzn. używamy starszych, mniej zaawansowanych technologii niż na Zachodzie), a to obniża wydajność pracy w naszym kraju. Tylko w sześciu krajach UE firmy mają mniejszy zasób kapitału na pracującego niż u nas.
Nie ma innej drogi do zrównania płac w Polsce i w Europie niż przez wzrost gospodarczy, którego jedynym potencjalnie niewyczerpywalnym źródłem jest wzrost produktywności. Jednak nawet gdyby nadal był on równie szybki, jak w poprzednich 25 latach, to podnosiłby zarobki w realnym tempie przeciętnie nieprzekraczającym 4 proc. rocznie. Ponieważ wydajność i płace na Zachodzie też rosną, choć wyraźnie wolniej niż u nas, to do zrównania wynagrodzeń doszłoby nie wcześniej niż za 16 lat.
Dwa elementy programu
Nie oznacza to jednak, że radykalny wzrost zarobków Polaków musi być odległą perspektywą. Da się je wyraźnie podnieść, i to bez podcinania konkurencyjności krajowych firm, czego skutkiem byłoby zahamowanie wzrostu gospodarki i – w efekcie – wynagrodzeń. Receptę na to zawiera właśnie program „Wyższe płace".