Nie zawsze stan faktyczny jest tak ewidentny jak wręczenie pieniędzy przez jednego z przedsiębiorców burmistrzowi Włoch. Jak wynika z jednego z artykułów w dzisiejszym numerze „Orzecznictwa", sądy, rozstrzygając sprawy osób oskarżonych o sprzedajność urzędniczą, muszą się wykazać dużą przenikliwością. Podstawową kwestią do rozstrzygnięcia jest, czy przyjęcie korzyści np. majątkowej pozostawało w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Dla większości obserwatorów życia publicznego wystarczy jednak choćby doniesienie o podejrzeniu przyjęcia korzyści finansowej przez urzędnika lub innego przedstawiciela władzy, by sprawa była jasna.

Czytaj także: Surowe kary za korupcję o wielkiej wartości

Wynika to m.in. z tego, że przeciwnicy polityczni chętnie zarzucają sobie nawzajem skłonności do korupcji i łapówkarstwa. Jedni i drudzy twierdzą przy tym, że za ich rządów i tak jest lepiej, niż było kiedyś. I tak w kółko od lat. A trzeba jednoznacznie potępiać łapówkarstwo, niezależnie od tego, czy obciąża swoich czy przeciwników. Niektórzy twierdzą wręcz, że zawsze są tacy, co brali i brać będą, bo taka jest polityka. Tymczasem sądy robią swoje i oceniają sprawy oskarżonych o łapówkę w oderwaniu od aktualnej narracji w mediach. I wciąż mają w tych sprawach co robić. W ubiegłym roku skazano za przestępstwo z art. 228 k.k. 298 osób, a w 2017 – 294.