Sieci 5G są nam pilnie potrzebne. Oferują wielokrotnie większą pojemność, co byłoby ratunkiem dla zatykającej się obecnej infrastruktury, zwłaszcza w dużych miastach. Pozwalają na błyskawiczny transfer danych, co z kolei umożliwi powstanie wielu nowych usług, jak auta autonomiczne czy rozwinięcie obecnych (telemedycyna). Przede wszystkim jednak wprowadzi na nowy poziom gospodarkę opartą na innowacyjności. To 5G ma być podstawą dla przemysłu 4.0 i masowej robotyzacji.
Jako pierwsze w Europie 5G wprowadziły w tym roku Szwajcaria i Wielka Brytania. Wiedzą, że bycie pionierem to więcej korzyści niż strat. Polska zaś wciąż analizuje i prowadzi przygotowania. Dlatego dobrze, że poznaliśmy właśnie koncepcję rządu PiS. Wynika z niej, że państwo będzie miało znacznie większy niż dotąd głos we wprowadzaniu nowych technologii bezprzewodowych. Powstanie spółka #Polskie5G, kontrolowana przez Skarb Państwa, która będzie właścicielem częstotliwości niezbędnych do funkcjonowania sieci nowej generacji oraz stworzy jej operatora.
Już na wiosnę premier Morawiecki mówił o opracowywaniu koncepcji, która idzie w kierunku strategicznego nadzoru państwa. I to się potwierdziło. Rząd chwali się, że #Polskie5G „to unikalny w skali światowej projekt". I tu tkwi pewne ryzyko. Nie wiadomo, jak sprawdzi się taka współpraca państwa z obecnymi operatorami komórkowymi. Tym bardziej że jeden z nich – Play – nie podpisał memorandum.
To dopiero początek wielkiego przedsięwzięcia. Powołanie nowej spółki to zdecydowanie za mało. Trzeba zmienić przepisy na takie, które ułatwią skomplikowaną budowę sieci (trzeba postawić znacznie więcej nadajników niż w poprzednich jej generacjach) i zagospodarować pasmo. W Polsce występuje dodatkowy problem w postaci surowych limitów dotyczących poziomów pól elektromagnetycznych, które ograniczą możliwości sieci 5G.
Nie mniejszym wyzwaniem może być wybór dostawców infrastruktury. Waszyngton naciska, by nie był to chiński Huawei, ale jawne wykluczenie tej firmy oznaczałoby z kolei konflikt z Pekinem.