Najnowszy raport rzecznika praw dziecka pokazuje skalę fizycznej i słownej przemocy, do jakiej posuwają się rodzice wobec własnych pociech. Nie tylko klapsów (55 proc. badanych zdarzyło się je wymierzyć), ale też uszczypnięć, ściśnięć ze złością ręki, nogi lub innej części ciała (16 proc.), szarpania, popychania lub potrząsania (14 proc.) i wielu innych przejawów agresji. Ci sami rodzice zapewne tłumaczyli dzieciom, że bicie słabszego np. w szkole jest niewłaściwe. Nie przyszło im po prostu do głowy, że ich syn czy córka też są od nich słabsi.

Rodzice nie wpadli też prawdopodobnie na to, że przemoc boli. Tak długo, jak mają zakodowane – najczęściej z własnego dzieciństwa – że bicie jest środkiem wychowawczym, tak długo ból, który z niego wynika, nie jest brany pod uwagę przez bijących. Może dlatego, że dziecko raczej nie może oddać. A raczej: odda, ale zapewne za 15–20 lat, jak samo będzie mieć własne dzieci. Bo bicia człowiek się uczy. We własnej rodzinie, od sąsiadów, od znajomych czy innych rodziców. Łatwo się tego nauczyć przez naśladownictwo, choćby dlatego że bicie daje natychmiastowy efekt. Dziecko albo przestaje robić to, co robiło i co stało się przyczyną gniewu dorosłych, albo dociera do niego, że zostało ukarane, nawet jakiś czas po nieaprobowanym przez rodziców zdarzeniu.

Czytaj także: Prawie połowa Polaków akceptuje klapsy

Jest druga strona medalu: dziecko rozumie, że uderzenie to objaw bezsilności. Wie, że to, czego nie należy robić przy rodzicach, można robić, kiedy nie patrzą i nie mogą dać lania. Efekt wychowawczy – wątpliwy. Jak mówią eksperci: „sprzyja to budowaniu osobowości działającej na zasadzie kija i marchewki".

Wszystkie te argumenty padły już wielokrotnie w debatach na ten temat. Mimo to dorośli wciąż nie wiedzą, że bicie jest prawnie zakazane i nie rozumieją, że zadają ból i robią krzywdę kochanym przez siebie istotom. Tutaj nie ma niuansów etycznych: istnieją tylko dwie możliwe postawy. Jedna wyklucza bicie dzieci w jakiejkolwiek sytuacji i z jakiegokolwiek powodu, a druga – dopuszcza.