2020 rok może być jednak przełomem. Cristiano Ronaldo wprawdzie nie wystąpił o polskie obywatelstwo. Rząd za to przyjął projekt budżetu z zerowym deficytem. Czy można już zatem otwierać szampana? Na razie mrozić. Z resztą radzę poczekać.
Budżet bez „dziury" to zaledwie plan. Kluczowe będzie jego wykonanie. Każdy, kto podejmował noworoczne postanowienia o rzuceniu palenia, schudnięciu, regularnej gimnastyce itd. – wie, że już w okolicach lutego nie zostaje po nich najmniejszy ślad. Zerowy deficyt to cel wymagający od władzy ogromnej determinacji i dyscypliny. Należy tym staraniom kibicować co najmniej tak samo mocno jak naszej kadrze. Ale gra musi być „czysta", bez fauli.
Tymczasem projekt budżetu może budzić niepokój. Między wierszami da się wyczytać niebezpieczeństwo „dokręcania śruby" podatkowej przedsiębiorcom. Przykładem są choćby szacunkowe wpływy z tytułu VAT w 2020 r. wyliczone na 200 mld zł. To prawda, że wpływy z tego podatku z roku na rok rosną. Ale coraz wolniej. Prognozowany wynik na 2019 r. będzie np. tylko o 5 mld zł wyższy od 2018 roku. Rząd chwali się sukcesami w zwalczaniu oszustów podatkowych. Jest ich pewnie dzięki temu coraz mniej. Kogo się zatem będzie ścigać?
Aby wpływy z VAT skoczyły o przewidywane 15 mld zł, polska gospodarka musiałaby dostać „turbodoładowania". Trzeba by było np. odkryć Kuwejt w Podlaskiem albo sprawić, żeby piasek na Helu zaczął mieć wartość złota. To jednak mało prawdopodobne. Światowa gospodarka także zaczyna zwalniać. I to na czele z Niemcami, naszym głównym partnerem handlowym. Jeśli system jest już tak szczelny, jak twierdzi władza, a dobra koniunktura się kończy, to nie ma innego wyjścia. Po pieniądze sięgnie się... do kieszeni podatnika, w tym przede wszystkim przedsiębiorcy! Czyli jak zwykle! Władza to potrafi. Przećwiczyła już wiele metod. Najczęściej stosowana z nich to odmawianie zwrotu należnego VAT. Polskie firmy już wielokrotnie się z tym spotkały. Zmusza się je natomiast, aby latami walczyły o odzyskanie należnych im kwot w sądach. To nie jest uszczelnianie systemu podatkowego, tylko „skok na kasę".
Fiskus może także zawsze „zmienić interpretację" przepisów podatkowych. Dojść do wniosku np., że firma jednak powinna od trzech lat płacić wyższą stawkę VAT. Musi więc dopłacić do tego, co już oddała państwu. Z tym także spotykamy się bardzo często.