Wszystko rozbijało się o koszty pracy i elastyczność kontraktów. Strona związkowa wytaczała ciężkie działa, oskarżając pracodawców o obchodzenie prawa i nieopłacanie składek na ZUS, na czym tracił pracownik i finanse publiczne. Amunicją pracodawców była swoboda działalności gospodarczej i walka z wysokimi kosztami pracy, które m.in. utrudniają rozwój przedsiębiorczości. Ostrzał trwał długo, aż tu nagle rozejm. NSZZ Solidarność i Federacja Przedsiębiorców Polskich dochodzą do porozumienia w sprawie reform na rynku pracy. Jednym z celów tego porozumienia mają być zmiany przepisów „w kierunku usunięcia ekonomicznej promocji umów cywilnoprawnych...".

A do takiej promocji przyczyniło się też prawo zamówień publicznych. Sektor publiczny wymuszał na swoich prywatnych kontrahentach obniżanie wartości umów kosztem bezpośrednich wykonawców, z którymi zawierano odpowiednio skonstruowane umowy-zlecenia, aby zaniżyć składki ZUS.

Teraz pracodawcy i związkowcy zwierają szeregi. Rząd musi to wziąć pod uwagę, przygotowując zmiany przepisów. Strona związkowa uzyska to, że zatrudniani na zlecenia będą mieli opłacone składki rentowe i emerytalne, i ta forma zatrudnienia przestanie być konkurencyjna dla umowy o pracę tylko ze względu na koszty ZUS. Z kolei pracodawcy uzyskają jasność statusu prawnego umów zawieranych z pracownikami, co pozwoli im uniknąć wysokich kar w przyszłości.

Takie porozumienie dla wielu uczestników naszego życia publicznego i politycznego może być przykładem, jak unikać jałowych bitew toczonych jedynie dla samej idei prowadzenia sporu. Może warto obrać inny kierunek ataku, nawet jeśli ten sam wybrał nasz najzagorzalszy przeciwnik. Może warto, aby coś naprawdę zmienić na lepsze.