Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak przetrwać stan wyjątkowy w gospodarce

Dla Polaków i polskiej gospodarki najbliższy miesiąc będzie najtrudniejszy od upadku PRL, a może i stanu wojennego wprowadzonego w grudniu 1981.

Aktualizacja: 14.03.2020 12:29 Publikacja: 14.03.2020 10:14

Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak przetrwać stan wyjątkowy w gospodarce

Foto: AFP

Tak jak dla każdego z nas sprawą życia lub śmierci staje się uniknięcie wirusa z WuHan, tak dla gospodarki najważniejsze będzie wyjście z możliwie jak najmniejszymi stratami z recesji, jaka nas niemal na pewno teraz dopadnie. Gwałtowne załamanie koniunktury jest nieuniknione, biorąc pod uwagę wysłanie milionów rodziców do domów, zamknięcie centrów handlowych, restauracji i barów, wreszcie dramatyczne ograniczenie ruchu granicznego. Jakkolwiek transport towarów przez granicę – jak wydaje się po pierwszych komunikatach rządu – nie zostanie wstrzymany, to dla gospodarki i tak cios, biorąc pod uwagę, że w przemyśle króluje zasada just in time i nikt nie tworzył wielkich zapasów z myślą o dramatycznym zamrożeniu normalnego życia z powodu koronawirusa.

Gospodarka nie była na pandemię przygotowana, podobnie jak obywatele. Dlatego władze publiczne powinny zrobić wszystko, by firmy, w których pracujemy – od najmniejszych sklepików czy barów po potężne koncerny produkcyjne – przetrwały ten najtrudniejszy okres zamrożenia działalności. Aby miały czym zapłacić pracownikom i współpracownikom w tym okresie i wtedy gdy już kraj ruszy ze stanu odrętwienia, konieczne są nadzwyczajne, gwarantowane przez skarb państwa, ratunkowe linie kredytowe dla firm. Nie obniżka stóp procentowych, jak sugerują niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej, bo przy 4,7-proc. inflacji realne stopy procentowe są już i tak rekordowo ujemne, a przedsiębiorcy nic po obniżce realnej ceny odsetek, jeśli z powodu zamrożenia jego działalności banki na normalnych zasadach i tak kredyt mu nie udzielą.

Śledź naszą relację na żywo: Rośnie liczba zakażonych koronawirusem w Polsce

Płynność potrzebna jest nie tylko firmom. I mam nadzieję, że już dostarcza jej bankom Narodowy Bank Polski. Ma w tym doświadczenie - świetnie przecież spisał się pamiętnej jesieni 2008 roku, gdy po wybuchu światowego kryzysu finansowego banki przestały sobie wzajemnie pożyczać pieniądze i tylko dzięki przytomności i doświadczeniu ówczesnych władz polskiego banku centralnego udało się uniknąć załamania. Konieczne jest umożliwienie odroczenia danin publicznych firmom i indywidualnym podatnikom będącym w potrzebie. Trzeba czasowo zawiesić tzw. split payment albo umożliwić wykorzystanie kwot zalegających na rachunkach VAT-owskich do opłacania zwykłych rachunków. A także umożliwić renegocjacje kontraktów i zwolnienie z kar za zwłokę np. przy zamówieniach publicznych. Pandemia koronawirusa jest siłą wyższą dającą do tego mocną podstawę.

W obliczu epidemii powinniśmy wzmocnić system płatności bezgotówkowych – dotykane przez setki klientów banknoty, a zwłaszcza monety są poważnym czynnikiem ryzyka. Konieczne jest czasowe zawieszenie prowizji za obsługę płatności kartami lub aplikacjami mobilnymi. A NBP powinien zagwarantować rekompensatę dla firm je obsługujących.

Dowiedz się: Prawa pasażerów linii lotniczych w obliczu koronawirusa

Budżet na rok 2020 już jest nieaktualny. Teraz najważniejsze są działania doraźne, a te spowodują gigantyczny wzrost wydatków publicznych i pojawienie się znacznego deficytu. Ekonomiści nawołują jednak do nieporzucania na stałe takich ostrożnościowych zasad jak chociażby stabilizująca reguła wydatkowa. Teraz mamy sytuację nadzwyczajną, ale nie może ona stać się pretekstem do zniszczenia narzędzi, jakie hamują niebezpieczne działania budżetowe władzy w okresie normalności. Gdy już tam się znajdziemy, konieczne zresztą będzie ponowne przemyślenie zasadności wielu nadmiernie rozpasanych wydatków. Ale to dalsza przyszłość.

Jestem pewny, że jeśli uda się nam przetrwać najgorszy miesiąc-dwa, polska gospodarka się odbije, a okres odbudowy po koronawirusie może się dlań stać silnym impulsem wzrostowym. Ale żeby tak się stało, musimy wspólnie przetrwać najgorsze. Trzeba działać błyskawicznie.

Władza ma od dzisiaj najwyżej dwa-trzy dni na budowę zrębów systemu ratunkowego dla polskiej gospodarki, setek tysięcy przedsiębiorstw oraz milionów ich pracowników i współpracowników. Nie da się tego zrobić zza biurka, konieczna jest wiedza praktyków. Dlatego rząd ma obowiązek niezwłocznie podjąć w tym celu rozmowy z polskimi pracodawcami. Bez dialogu społecznego dobry program ratunkowy nie powstanie. Najwyższa pora na wspólne działanie. Bez niego władzy trudno będzie zyskać najważniejszy w tym dramatycznym czasie kapitał – zaufanie.

Tak jak dla każdego z nas sprawą życia lub śmierci staje się uniknięcie wirusa z WuHan, tak dla gospodarki najważniejsze będzie wyjście z możliwie jak najmniejszymi stratami z recesji, jaka nas niemal na pewno teraz dopadnie. Gwałtowne załamanie koniunktury jest nieuniknione, biorąc pod uwagę wysłanie milionów rodziców do domów, zamknięcie centrów handlowych, restauracji i barów, wreszcie dramatyczne ograniczenie ruchu granicznego. Jakkolwiek transport towarów przez granicę – jak wydaje się po pierwszych komunikatach rządu – nie zostanie wstrzymany, to dla gospodarki i tak cios, biorąc pod uwagę, że w przemyśle króluje zasada just in time i nikt nie tworzył wielkich zapasów z myślą o dramatycznym zamrożeniu normalnego życia z powodu koronawirusa.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację