Sprawy związane z odzyskiwaniem nieruchomości przejętych bezprawnie przez państwo po II wojnie światowej wciąż budzą emocje. Mają one też swój aspekt podatkowy. Jedną z nich we wtorek zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny.
W tym konkretnym przypadku chodziło o podatkową kwalifikację odszkodowania zasądzonego na rzecz następców prawnych byłych właścicieli jednej z warszawskich nieruchomości. We wnioskach o interpretację spadkobiercy wyjaśnili, że po wojnie nieruchomość przeszła na własność państwa na podstawie tzw. dekretu Bieruta z 26 października 1945 r. Przedwojenny właściciel – poprzednik prawny spadkobierców – wystąpił o przyznanie prawa własności czasowej. We wrześniu 1959 r. ówczesne władze odmówiły jego przyznania. W kwietniu 1963 r. pozbawiony własności zmarł, a spadek po nim, w tym również przysługujące mu prawa oraz roszczenia, nabyły w równych częściach dzieci, potem dzieci tych dzieci.
Już z inicjatywy spadkobierców w 2004 r. udało się unieważnić pierwotną decyzję odmowną. Ze względu na nieodwracalne skutki następcy byłego właściciela nie odzyskali własności. Wystąpili jednak z powództwem o odszkodowanie, które kilka lat później udało im się wywalczyć przed sądem. I tu pojawił się problem, jak opodatkować zasądzone kwoty. Czy stanowią one spadek i podlegają reżimowi ustawy o podatku od spadków i darowizn czy też ustawie o PIT i korzystają ze zwolnienia.
Spadkobiercy byli przekonani, że wywalczone przez nich pieniądze to spadek, od którego podatek ze względu na upływ czasu uległ przedawnieniu. Gdyby jednak fiskus uznał, że kwota podlega PIT, to zarówno należność główna, jak i odsetki powinny być z podatku zwolnione.
To nie spadek
Fiskus odpowiedział, że odszkodowanie nie było spadkiem, więc podlegało PIT. Przy czym przyznał, że korzystało ze zwolnienia określonego w art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy o PIT, ale bez odsetek. Te, jak wskazał fiskus, są przychodem z innych źródeł i są opodatkowane.