Nazwa tej orkiestry jest znacznie dłuższa niż jej historia – skromna tle innych niemieckich zespołów symfonicznych. W tym kształcie organizacyjnym Deutsche Radio Philharmonie Saarbrücken Kaiserslautern powstała zaledwie dziesięć lat temu, jej początki sięgają 1951 roku, gdy w tym drugim z miast zaczęła funkcjonować orkiestra południowo–niemieckiej rozgłośni radiowej.
W przypadku orkiestr niemieckich historia nie ma jednak aż takiego znaczenia. Wszystkie reprezentują w pełni profesjonalny poziom, precyzję i soczyste brzmienie, momentami może nieco przyciężkawe, choć nie dla wszystkich słuchaczy jest to wada.
To są także atuty Deutsche Radio Philharmonie Saarbrücken Kaiserslautern, która udanie rozpoczęła 21. Festiwal Beethovenowski. Zaprezentowała program, oddający z jednej strony hołd patronowi imprezy, z drugiej zaś wpisujący się w hasło tegorocznej edycji: „Beethoven i sztuki piękne”.
Wśród muzyki inspirowanej malarstwem „Wyspa umarłych’ Siergieja Rachmaninowa zajmuje miejsce szczególne. Jest muzycznym opisem słynnego obrazu Arnolda Böcklina pod tym samym tytułem: mistyczno-melancholijnego, przypominającego o śmierci nieuchronnej, ale na swój sposób pociągającej. Rachmaninow, który kojarzy się głównie z muzyką o silnych wątkach romantyczno-rosyjskich, przepełnił „Wyspę umarłych” symfonicznym rozmachem: od początkowego motywu wodnych fal poprzez żałobne „Dies irae” aż do końcowego wyciszenia. Niemieccy muzycy pod wodzą Josepa Ponsa zagrali to z prawdziwe symfonicznym oddechem.
Muzyka Rachmaninowa przykuwała uwagę szeroko prowadzoną frazą i była na swój sposób rozwichrzona. Celowo, czy też zabrakło nieco dyscypliny? Oto jest pytanie i w zależności, jak kto odczytuje utwór Rachmaninowa, takiej może udzielić na nie odpowiedzi. Dla mnie zdecydowanie korzystniejsze wrażenie Deutsche Radio Philharmonie Saarbrücken Kaiserslautern wywarła w VII Symfonii Beethovena.
Josep Pons, któremu powinniśmy być wdzięczni, że jako dyrektor muzyczny Gran Teatre del Liceu w Barcelonie kilka lat temu na tę scenę wprowadził z dużym sukcesem „Króla Rogera” Szymanowskiego, jako dyrygent dyscyplinę łączy z hiszpańskim temperamentem. W VII Symfonii – najbardziej radosnej ze wszystkich, jakie Beethoven skomponował – dało to dobre efekty. Cześć trzecia – Presto – miała szaleńcze tempo, ale Josep Pons nad nim cały czas panował, nie zwalniając także w finałowej części czwartej, kiedy to potrafił ukazać słuchaczom klarowność sonatowej formy.