Donald Trump wypowiada wojnę Kalifornii o normy emisji spalin

Prezydent USA i władze Kalifornii wkroczyły na ścieżkę wojenną, kto powinien ustalać w Stanach normy emisji spalin pojazdów tradycyjnych i dotyczących e-aut. Długotrwała i skomplikowana batalia prawna dotycząca polityki ochrony środowiska dotknie sektor motoryzacji i konsumentów.

Aktualizacja: 19.09.2019 20:29 Publikacja: 19.09.2019 16:09

Donald Trump wypowiada wojnę Kalifornii o normy emisji spalin

Foto: U.S. President Donald Trump/Bloomberg

Donald Trump potwierdził, że odwoła prawo Kalifornii do wymagania od producentów pojazdów surowszych kryteriów od wymogów federalnych. Prezydent liczy na wyborców ze stanów przyjaźnie nastawionych do motoryzacji, że zapewnią mu ponowny wybór w 2020 r., gdy przedstawiał swą decyzję jako wygraną konsumentów. We wpisie na Twitterze stwierdził, że takie pojazdy będą „znacznie mniej kosztowne" i „zdecydowanie bezpieczniejsze", czemu przedstawiciele Kalifornii zaprzeczyli.

„Będzie bardzo mała różnica emisji między normą z Kalifornii i nową normą amerykańską, ale samochody będą bardziej bezpieczne i mniej kosztowne. Firmy samochodowe powinny skorzystać z tej okazji, bo bez tej alternatywy dla Kalifornii zostaniecie wykluczeni z biznesu" - napisał Trump w relacji portalu Vox.com. 

Trump składający w tym tygodniu wizytę w Kalifornii wezwał producentów pojazdów do poparcia jego działania, które ma też pozbawić Kalifornię decydowania o normach dla e-aut, przyjętych także przez 10 innych stanów - pisze Reuter.

Decyzja prezydenta nie oznacza automatycznej zmiany norm emisji spalin, ale administracja zamierza ogłosić na jesieni odrębne postanowienie zasadniczo odchodzące od norm sprawności paliwowej z czasów kadencji Baracka Obamy, uzgodnionych z Kalifornią, mających doprowadzić do zmiany miksu pojazdów używanych przez Amerykanów.

Za kadencji Trumpa federalne urzędy nadzoru poparły zamrożenie norm emisji spalin przez nowe samochody osobowe i furgonetki na poziomie z 2020 r. do 2026 r. Końcowe przepisy będą przewidywać skromne zwiększanie rocznych norm sprawności, ale mniejsze od zakładanych w 2012 r. przez administrację Obamy. Wtedy Kalifornia przyjęła normy Obamy, bez ustalania własnych.

Przepisy z czasów Obamy przewidywały dojście w 2025 r. do średniej sprawności paliwowej floty pojazdów pozwalającej przejechać 46,5 mil (75 km) na galonie (3,8 l) paliwa, oraz średni wzrost roczny o 5 proc. Administracja Trumpa chce osiągnąć przebieg 37 mil na galonie w 2026 r.

Stanowcze „nie” Kalifornii

Gubernator Kalifornii, Gavin Newsom, prokurator generalny Xavier Becerra i szefowa urzędu ochrony środowiska Mary Nichols uznali posunięcie Trumpa za „polityczną vendettę", która grozi szkodami dla klimatu i zdrowia publicznego, a amerykański sektor motoryzacji zepchnie w tył światowego wyścigu w pracach nad technologią pojazdów elektrycznych. Są też zdania, że Trump nie ma podstaw ani uprawnień do odebrania im tego wyłączenia. 

Zapowiedzieli wystąpienie władz stanowych do sądu z chwilą nabrania mocy przez decyzję administracji. „To posunięcie o niszczycielskich konsekwencjach dla zdrowia naszych dzieci i dla powietrza, jakim oddychamy w Kalifornii. Będziemy walczyć z tą próbą i bronić naszych norm czystych samochodów" - oświadczył gubernator.

„Jesteśmy gotowi do walki o przyszłość, której wy nie zdajecie się rozumieć. Spotkamy się w sądzie, jeśli staniecie nam na drodze. Gdy Biały Dom patrzy w przeszłość, producenci i rodziny amerykańskie pragną bardziej czystych samochodów" - oświadczył z kolei prokurator Becerra. - To walka o nasze przetrwanie. Musimy wygrać i wierzę, że wygramy - powiedziała Nichols w relacji Reutera.

Sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres zapytany o posunięcie Trumpa odparł: - Jestem zdecydowanie za zdecentralizowanym podejściem do tych posunięć, zdecydowanie przeciwny wszelkiemu zmniejszaniu decentralizacji.

Walka polityczna

Trump chce znieść wyłączenie Kalifornii z ustawy o środowisku (Clean Air Act) z 1968 r., które pozwalało władzom tego stanu ustalać surowsze normy emisji spalin samochodów od norm federalnych. Prezydent i ludzie z jego administracji przedstawiają tę decyzję jako posunięcie chroniące konsumentów przed przepisami organów nadzoru, które zwiększają ceny pojazdów i zmuszą posiadaczy furgonetek do płacenie więcej, aby subwencjonowali sprzedaż aut elektrycznych bogatym mieszkańcom zachodniego wybrzeża. 

Władze Kalifornii, demokratyczni kandydaci na prezydenta i organizacje ekologów uważają, że na decyzji Trumpa skorzysta sektor naftowy. Amerykanie będą wydawać więcej na paliwo mniej sprawnych pojazdów od tego, co zaoszczędziliby na nowych samochodach o niższych cenach - mówią ludzie z Kalifornii. Dyrektor organizacji Sierra Club Michael Brune zapowiedział pozew sądowy wobec decyzji Trumpa, która jest „niczym więcej jak czystą zemstą administracji, aby dać wielkiej ropie przepustkę do skażania kosztem naszego klimatu i dobrostanu amerykańskich rodzin".

Firmy samochodowe znalazły się jak w grze na dwa ognie. Z jednej strony normy Kalifornii windowałyby ceny e-aut, ale firmy nie mają innego wyboru, jak pracować nad e-pojazdami, bo zmuszają je do tego Europa i Chiny.

Na razie żadna firma nie poparła inicjatywy Trumpa. Sojusz producentów AAM: GM, Toyoty, Volkswagena, Forda i kilku innych odmówił zajęcia stanowiska do czasu zapoznania się z decyzją, "aby mieć pełny obraz, jak wpłynie na producentów, naszych pracowników i klientów".

Niepewny grunt prawny

Odebranie Kalifornii jej uprawnień w ramach Clean Air Act będzie początkiem długiej batalii prawnej administracji z Kalifornią, a eksperci od przepisów są zdania, że Biały Dom wkroczył na niepewny grunt z prawnego punktu widzenia.

Administracja twierdzi, że ma nieodłączne uprawnienie nadane przez ustawę do odebrania Kalifornii tego wyłączenia, jednak ustawa nie zawiera żadnego stwierdzenia w tym zakresie - napisała Julia Stein, prawnik od środowiska i dyrektor programu na wydziale prawa UCLA.

Ustawa daje Agencji Ochrony Środowiska EPA możliwość odmówienia wyłączenia przed jego przyznaniem, a nie potem. Innymi słowy, Kalifornia dostała takie wyłączenie od poprzedniej administracji, więc administracja Trumpa nie może jej tego odebrać.

Ne ma też sugestii, by Kongres zamierzał powołać organ odbierania uprawnień, a żaden sąd nie uznał dotąd takiego organu. Apelacja Kalifornii od decyzji Trumpa stanie się wielkim testem z zakresu prawa - stwierdził Vox.com.

Donald Trump potwierdził, że odwoła prawo Kalifornii do wymagania od producentów pojazdów surowszych kryteriów od wymogów federalnych. Prezydent liczy na wyborców ze stanów przyjaźnie nastawionych do motoryzacji, że zapewnią mu ponowny wybór w 2020 r., gdy przedstawiał swą decyzję jako wygraną konsumentów. We wpisie na Twitterze stwierdził, że takie pojazdy będą „znacznie mniej kosztowne" i „zdecydowanie bezpieczniejsze", czemu przedstawiciele Kalifornii zaprzeczyli.

„Będzie bardzo mała różnica emisji między normą z Kalifornii i nową normą amerykańską, ale samochody będą bardziej bezpieczne i mniej kosztowne. Firmy samochodowe powinny skorzystać z tej okazji, bo bez tej alternatywy dla Kalifornii zostaniecie wykluczeni z biznesu" - napisał Trump w relacji portalu Vox.com. 

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika