Ruszają loty testowe B737 MAX na certyfikację

Piloci doświadczalni i ekipy testujące z urzędu lotnictwa FAA i Boeinga zaczną 29 czerwca trzydniowe loty próbne na certyfikację B737 MAX po wprowadzonych poprawkach — podał Reuter za osobami znającymi sprawę.

Publikacja: 28.06.2020 15:31

Ruszają loty testowe B737 MAX na certyfikację

Foto: Bloomberg

Testy są zwrotnym momentem w najpowabniejszym kryzysie Boeinga, pogłębionym skutkami pandemii. Po dwóch tragicznych katastrofach MAX-y zostały uziemione w marcu 2019 r., amerykański Kongres i resort sprawiedliwości uruchomiły śledztwa i zabroniły sprzedaży samolotów cieszących się ogromnym powodzeniem na rynku.

Po kilkugodzinnym briefingu przed lotem załoga wsiądzie na lotnisku Boeinga koło Seattle do B737 MAX 7 wyposażonego w aparaturę pomiarową. Załoga zapozna się starannie z różnymi ekstremalnymi manewrami w powietrzu, np. stromymi zakrętami o ponad 30 stopni, w locie głównie nad stanem Waszyngton. W planie co najmniej 3 dni testów przewidziano też dotknięcie kołami pasa lądowania i natychmiastowe poderwanie maszyny (touch-and-go) na lotnisku w Moses Lake, przelot wzdłuż linii brzegowej Pacyfiku. Piloci będą również celowo uruchamiali przeprogramowany system zapobiegania przeciągnięciu MCAS, który zawinił w obu katastrofach, oraz tworzyli aerodynamiczne warunki przeciągnięcia. Plan lotów i ich czas będzie dostosowany do pogody i do innych czynników.

Wymagania obecnej kampanii testów wykraczają poza dotychczasowe loty próbne Boeinga, wykonywane dotąd w ciągu kilku godzin jednego dnia — stwierdzili przedstawiciele sektora lotniczego.

Próbne loty mają zapewnić, że nowe rozwiązania ochronne dodane przez producenta do systemu MCAS są na tyle solidne, że zapobiegną scenariuszom, z jakimi piloci mieli do czynienia przed obiema katastrofami, kiedy nie potrafili przeciwdziałać temu systemowi, borykali się z wibratorem drążka, urządzeniem szybko i głośno wprowadzającym w wibracje wolant, aby ostrzec przed zbliżającym się przeciągnięciem oraz z innymi sygnałami alarmowymi.

Boeing sprawdzał nowe rozwiązania przez setki godzin w symulatorze lotów MAX-ów w zakładzie Longacres w Renton i przez kilkaset godzin w powietrzu w samolocie B737 MAX 7 bez obecności ludzi z FAA na pokładzie. Przynajmniej jeden z tamtejszych lotów zawierał te same parametry, które zostaną użyte w poniedziałek.

Po lotach przedstawiciele FAA w Waszyngtonie i w regionie Seattle przeanalizują zestawy danych cyfrowych i zebranych na papierze dotyczące próbnych lotów, aby ocenić żeglowność samolotu. Kilka tygodni później, po analizie tych danych i po podpisaniu protokołów treningowych, szef FAA, Steve Dickson — dawny pilot myśliwców F-15, który obiecał, że nie zatwierdzi MAX-ów, dopóki sam ich nie sprawdzi — wejdzie na pokład tego samego samolotu dla dokonania własnej oceny.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, FAA będzie musiał zatwierdzić nowe procedury szkolenia pilotów, a zgodę na używanie tych maszyn wyda zapewne nie wcześniej niż we wrześniu. To oznacza, że MAX-y mogą wrócić do pracy przed końcem roku.

- Opierając się na tym, jak wiele problemów nie wykryto w porę, zdziwiłbym się, gdyby te loty testowe zostały zaliczone od razu — stwierdziła osoba znająca plany lotów. — FAA będzie chciał mieć pewność, że wykrył dość błędów, aby pokazać, że poddał ten samolot solidnej próbie. Ostatnie czego chcieliby FAA i Boeing to to, by szef urzędu wykonał lot i stwierdził: „samolot nie jest gotowy”. Boeing chce, aby lot Dicksona był ukoronowaniem wszystkiego — dodała.

Regulatorzy z Europy i Kanady współpracujący z FAA dokonają również własnych ocen, wskazali na obawy, wykraczające poza zastrzeżenia FAA. To może wymagać dodatkowych zmian w MAX-ach — To nowe terytorium. Wiele może zależeć od urzędów nadzoru, ogromnie dużo od nacisków i uwagi opinii publicznej — stwierdził przedstawiciel sektora znający wcześniejsze testy Boeinga.

Testy są zwrotnym momentem w najpowabniejszym kryzysie Boeinga, pogłębionym skutkami pandemii. Po dwóch tragicznych katastrofach MAX-y zostały uziemione w marcu 2019 r., amerykański Kongres i resort sprawiedliwości uruchomiły śledztwa i zabroniły sprzedaży samolotów cieszących się ogromnym powodzeniem na rynku.

Po kilkugodzinnym briefingu przed lotem załoga wsiądzie na lotnisku Boeinga koło Seattle do B737 MAX 7 wyposażonego w aparaturę pomiarową. Załoga zapozna się starannie z różnymi ekstremalnymi manewrami w powietrzu, np. stromymi zakrętami o ponad 30 stopni, w locie głównie nad stanem Waszyngton. W planie co najmniej 3 dni testów przewidziano też dotknięcie kołami pasa lądowania i natychmiastowe poderwanie maszyny (touch-and-go) na lotnisku w Moses Lake, przelot wzdłuż linii brzegowej Pacyfiku. Piloci będą również celowo uruchamiali przeprogramowany system zapobiegania przeciągnięciu MCAS, który zawinił w obu katastrofach, oraz tworzyli aerodynamiczne warunki przeciągnięcia. Plan lotów i ich czas będzie dostosowany do pogody i do innych czynników.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej