Żadna kobieta nie latała tej zimy nad poprzeczką tak wysoko jak tyczkarka Andżelika Sidorowa, siedmioboista Ilja Szkureniow jest liderem, a skoczkini wzwyż Maria Lasitskiene wiceliderką światowych list. Dwa lata temu wszyscy stali na podium halowych mistrzostw Europy w Glasgow, dzięki czemu drużyna ANA – złożona z tzw. sportowców neutralnych – była w klasyfikacji medalowej czwarta.

Teraz Rosjan, nawet startujących bez hymnu i flagi, na najważniejszej imprezie zimy nie będzie. To kara za bezczelność działaczy, którzy w 2018 roku – choć byli już na cenzurowanym po obnażeniu wspieranego przez państwo systemu dopingowego – tuszowali wpadkę skoczka wzwyż Daniła Łysenki.

Zadarli z World Athletics, która chce odpokutować czasy, gdy szefował jej skorumpowany Lamine Diack, więc traktuje oszustów wyjątkowo surowo. Tym razem światowa federacja kazała Rosjanom opracować plan walki z dopingiem i ukarała grzywną 5 mln euro. Plan był jednak niekompletny, a grzywnę zapłacono po czasie.

Teraz to światowa federacja się nie spieszy. Plan wznowienia programu ANA, który pozwoli dziesięciu Rosjanom na udział w imprezach mistrzowskich, rozpatrzy najwcześniej 17–18 marca. Decyzji wypatrują sportowcy oraz nowa prezes rosyjskiej federacji Irina Priwałowa, czyli trzecia w ciągu roku szefowa tamtejszych lekkoatletów.

Jewgienij Jurczenko, który zastąpił skompromitowanego sprawą Łysenki Dmitrija Szlachtina, stracił pracę, bo nie zapłacił grzywny w terminie. Zastąpił go Piotr Iwanow, ale wytrwał na stanowisku tylko trzy miesiące. Jest zastępcą szefa Federalnej Służby Antymonopolowej, więc musiał się podać do dymisji, bo po wyroku Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przedstawiciele rosyjskiego rządu nie mogą zasiadać we władzach federacji sportowych.