Ciemne chmury nad ukraińskim prawosławiem

Jeżeli na Ukrainie dojdzie do rozłamu, niezależna od Moskwy Cerkiew skompromituje się na wiele lat.

Publikacja: 15.05.2019 18:38

Ciemne chmury nad ukraińskim prawosławiem

Foto: AFP

15 grudnia 2018 r. spełniło się marzenie wielu Ukraińców. W soborze Mądrości Bożej w Kijowie zjednoczyły się Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego (UCP PK), Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna (UAKP) oraz kilku hierarchów Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego (UCP PM). Utworzono Prawosławną Cerkiew Ukrainy (PCU), na czele której stanął metropolita Epifaniusz.

Następnie Cerkiew ta otrzymała autokefalię z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego Bartłomieja I, który duchowo przewodniczy prawosławnym na świecie. Nie pomogły protesty patriarchy moskiewskiego Cyryla I, który jeździł do Konstantynopola i ciągle przekonywał, że Ukraina jest „kanonicznym terytorium" rosyjskiej cerkwi. Wydawało się, że cel, do którego osiągnięcia mocno się przyczynił ustępujący prezydent Petro Poroszenko, został osiągnięty. Ukraińcy wreszcie mają własną Cerkiew. Ale po przegranej Poroszenki w wyborach prezydenckich wszystko nagle zaczęło się sypać.

Walka o władzę

Ziemia zatrzęsła się w Kijowie, gdy 90-letni zwierzchnik nieistniejącego już UPC PK Filaret (Denisenko) zwołał konferencję prasową i odsłonił kulisy utworzenia PCU. Oświadczył, że został oszukany przez Poroszenkę i Epifaniusza. Ten ostatni, jak twierdzi Filaret, dzięki niemu został przełożonym nowej Cerkwi. – Gdybym nie walczył o niego w trakcie soboru, nie zostałby zwierzchnikiem – twierdzi Filaret cytowany przez „Ukraińską Prawdę". Zasugerował, że metropolita Epifaniusz nie jest samodzielny i że „za nim ktoś stoi". W Kijowie nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o Poroszenkę.

Filaret twierdzi, że tytuł „honorowego patriarchy", który dostał po 15 grudnia, przyjął jedynie po to, by nowa Cerkiew została uznana przez Konstantynopol. Zapewnił, że wcześniej została zawarta „ustna umowa". Polegać miała na tym, że Filaret miał rządzić PCU w kraju, a jego były już bliski współpracownik Epifaniusz miał reprezentować ją za granicą. – Ufałem prezydentowi, ufałem Epifaniuszowi, a oni mnie oszukali – powiedział. – Taka była umowa. By zachować jedność, trzeba wykonywać umowę – rzucił.

Z relacji Filareta wynika, że stało się zupełnie odwrotnie. Epifaniusz miał unikać rozmów z nim i nie radził się przed podjęciem decyzji. Nie odprawił też żadnego wspólnego nabożeństwa.

Próba szczelności

Kilka dni temu Filaret nagle stwierdził, że patriarchat kijowski nadal istnieje. Interweniować musiał ukraiński resort kultury, który przypomniał, że został on częścią zjednoczonej PCU, na czele której stoi właśnie metropolita Epifaniusz. Filaret posunął się jeszcze dalej i wysłał wszystkim ponad 60 hierarchom PCU zaproszenie na nabożeństwo w soborze św. Włodzimierza w Kijowie (to tam urzęduje rozgoryczony były metropolita) na wspólne nabożeństwo upamiętniające świętego męczennika Makarego. Zaproszenia zostały wysłane na papierze z pieczątką UPC PK, której nie powinno się używać od 15 grudnia. Do Filareta przyjechało jedynie czterech biskupów. Zaproszenie zignorował również metropolita Epifaniusz, który pojechał na linię frontu, do Mariupola. Znany ukraiński religioznawca Dmytro Horewoj cytowany przez portal Obozrevatel.ua twierdzi, że gdyby większość biskupów poparła pomysł Filareta dotyczący utworzenia „patriarchatu kijowskiego", Konstantynopol mógłby cofnąć autokefalię. Horewoj przypomniał, że podobna sytuacja miała miejsce w XIX w. w Rumunii. Potem odzyskanie autokefalii odebranej z powodu chaosu w cerkwi zajęło 40 lat.

– Tu chodzi wyłącznie o prywatne interesy i ambicje Filareta, które postawił ponad interesami państwa i społeczeństwa. To bardzo smutne – mówi „Rzeczpospolitej" Wołodymyr Fesenko, znany kijowski politolog.

Moskwa triumfuje

Były rzecznik patriarchy Rosji Cyryla I o. Wsiewołod Czaplin twierdzi, że sytuacja ta wzmocni patriarchat moskiewski na Ukrainie (najliczniejszy pod względem ilości parafii i wiernych). – Znałem Filareta osobiście. W 1990 r. chciał zostać zwierzchnikiem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, przegrał wybory i postanowił zostać patriarchą w Kijowie – mówi „Rzeczpospolitej" Czaplin. – Po przegranej Poroszenki zobaczył, że nowa ekipa nie angażuje się w sprawy religijne, więc postanowił odzyskać władzę – dodaje.

15 grudnia 2018 r. spełniło się marzenie wielu Ukraińców. W soborze Mądrości Bożej w Kijowie zjednoczyły się Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego (UCP PK), Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna (UAKP) oraz kilku hierarchów Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego (UCP PM). Utworzono Prawosławną Cerkiew Ukrainy (PCU), na czele której stanął metropolita Epifaniusz.

Następnie Cerkiew ta otrzymała autokefalię z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego Bartłomieja I, który duchowo przewodniczy prawosławnym na świecie. Nie pomogły protesty patriarchy moskiewskiego Cyryla I, który jeździł do Konstantynopola i ciągle przekonywał, że Ukraina jest „kanonicznym terytorium" rosyjskiej cerkwi. Wydawało się, że cel, do którego osiągnięcia mocno się przyczynił ustępujący prezydent Petro Poroszenko, został osiągnięty. Ukraińcy wreszcie mają własną Cerkiew. Ale po przegranej Poroszenki w wyborach prezydenckich wszystko nagle zaczęło się sypać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Analiza decyzji kard. Kazimierza Nycza w głośnej sprawie
Kościół
Nie żyje ks. Roman Kneblewski. Słynący z kontrowersji duchowny miał 72 lata
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Watykan zajmie się katolicką wspólnotą spod Warszawy
Kościół
Wybory samorządowe 2024. KEP wyjaśnia, czym powinni kierować się wierzący
Kościół
Biskup Marek Mendyk wygrał proces o zniesławienie