Wizerunkowa katastrofa Prawa i Sprawiedliwości

Wynik najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" powinien wywołać alarm.

Aktualizacja: 29.11.2015 21:25 Publikacja: 29.11.2015 21:03

Wizerunkowa katastrofa Prawa i Sprawiedliwości

Foto: AFP

Nie chodzi jednak o alarm dla polskiej demokracji, ale o alarm dla liderów Prawa i Sprawiedliwości. Przekonanie ponad połowy badanych, że demokracja w Polsce jest zagrożona, oznacza bowiem, że PiS poniósł spektakularną porażkę, jeśli chodzi o komunikowanie swoich intencji i tłumaczenie swoich działań.

Większość po prostu nie rozumie, czego chce partia Jarosława Kaczyńskiego, podchwytuje więc narrację tych, którzy przekonują, że PiS właśnie rozmontowuje demokrację w Polsce. A to dla rządzącego ugrupowania może oznaczać katastrofę.

Wbrew obietnicom liderów PiS, że czas skończyć z butą i arogancją rządzących, rząd i sejmowa większość postanowili narzucić nowe porządki, nie tłumacząc społeczeństwu niczego poza tym, że skoro PiS odniósł historyczne zwycięstwo, to ma mandat do przeprowadzania wszystkich zmian, które uzna za stosowne.

Za zagrożenie dla demokracji mogły więc zostać uznane pierwsze decyzje PiS: zmiana regulaminu Sejmu ograniczająca prawa opozycji, wieloetapowa batalia z Trybunałem Konstytucyjnym (najpierw nieprzyjęcie ślubowania nowych sędziów, potem pospieszna nowelizacja ustawy, a w ubiegłym tygodniu nocne uchwały uznające wybór nowych sędziów TK za niebyły), ułaskawienie Mariusza Kamińskiego czy pospieszne przejmowanie służb specjalnych, łącznie z doprowadzeniem do dymisji szefa CBA.

Po wyborach PiS zaczął się spieszyć z zupełnie innymi sprawami niż te, które eksponował w kampanii. W dodatku w rządzie znaleźli się weterani IV RP, których przed wyborami starano się chować.

By użyć kolokwialnego stwierdzenia: od trzech tygodni PiS jedzie po bandzie. Łamie parlamentarne obyczaje czy nagina na swoją korzyść zasady. Jako pretekst niedawni zwycięzcy wykorzystują sposób działania Platformy podczas ośmiu lat jej rządów. Partia Kaczyńskiego w każdej sprawie idzie jednak o krok dalej.

Dotąd żadna z fundamentalnych dla demokracji zasad nie została dotychczas złamana, choć w sprawie Trybunału Konstytucyjnego PiS jest blisko granicy, której przekraczać nie wolno. Jednak nic nie wskazuje na to, aby kolejne wybory miały się nie odbyć, nie została ograniczona wolność słowa, posłowie opozycji mogą krytykować działania rządzących, ile chcą i w jaki sposób chcą. Inna rzecz, że wszystko to dzieje się w fatalnej atmosferze.

Prawdopodobnie wielu polityków i sympatyków PiS wynik sondażu wytłumaczy sobie spiskiem wrogich prawicy mediów. Owszem, duża ich część nie oszczędza partii Jarosława Kaczyńskiego, ale też ugrupowanie to samo ochoczo dostarcza pretekstów do krytyki. Warto pamiętać, że parę tygodni temu – w tym samym otoczeniu medialnym – gdy PiS pilnował swojego przekazu, partii udało się wygrać wybory. Dziś jest zupełnie inaczej.

Jeśli PiS nie chce prowadzić totalnej wojny ze wszystkimi – której przecież nie da się wygrać – powinien wyciągnąć z tego wnioski.

Nie chodzi jednak o alarm dla polskiej demokracji, ale o alarm dla liderów Prawa i Sprawiedliwości. Przekonanie ponad połowy badanych, że demokracja w Polsce jest zagrożona, oznacza bowiem, że PiS poniósł spektakularną porażkę, jeśli chodzi o komunikowanie swoich intencji i tłumaczenie swoich działań.

Większość po prostu nie rozumie, czego chce partia Jarosława Kaczyńskiego, podchwytuje więc narrację tych, którzy przekonują, że PiS właśnie rozmontowuje demokrację w Polsce. A to dla rządzącego ugrupowania może oznaczać katastrofę.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Sprawa ks. Michała O. Zła nie wolno usprawiedliwiać dobrem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?