O ile jubileusze prywatne nie stanowią dla przeciętnego Polaka problemu – choć i tu pamięć oraz internet dostarczają nam żartów i opowieści o spektakularnych indywidualnych porażkach – o tyle rocznice w sferze publicznej to koszmar, który ciągnie się za nami od czasów podstawówki. Każdy z nas pamięta nudne apele ku pamięci lub z okazji entej rocznicy czegoś tam. Potem następują kolejne akademie ku czci... i tak sobie wzrastamy w przekonaniu, że inaczej nie można, że musi być sztampowo, przewidywalnie i nudno.

W tym roku mierzymy się z wielkim rocznicowym „nieszczęściem" – stuleciem niepodległości Polski. Politycy i samorządowcy wiedzą, że w jakiś sposób trzeba je uczcić. Problem polega na tym, że są to zazwyczaj działania przewidywalne i nawet jeśli pojawiają się ciekawe pomysły, to realizowane w pośpiechu, nie mają szansy szerzej zaistnieć.

W taką samą pułapkę pospiesznych upamiętnień wpadło ze swoim pomysłem „ławeczek niepodległości" Ministerstwo Obrony Narodowej. Stulecie za pasem, konkurs na projekt miejskiego grającego lub mówiącego mebla ogłoszony na chybcika, wydatek już budzi kontrowersje, a sam pomysł był wcześniej wykorzystany – przy Trakcie Królewskim stoją od lat ławeczki Chopina. Dlaczego zaś ławka ma się kojarzyć z niepodległością, tego już nikt nawet nie stara się wyjaśnić.

Za każdym więc razem, gdy przychodzi kolejny okrągły jubileusz, zastanawiam się, dlaczego nie chcemy zainspirować się doświadczeniami innych. Pamiętam, jak w Wielkiej Brytanii postanowiono uświetnić początek trzeciego milenium. Pierwszy oficjalny dokument zawierający pomysł obchodów powstał jeszcze za kadencji konserwatywnego rządu Johna Majora (premiera w latach 1990–1997). Pomysł przejęli laburzyści pod wodzą Tony'ego Blaira, znacznie go poszerzając. I dzięki temu we współczesnym Londynie możemy podziwiać Millennium Dome – ogromny obiekt koncertowo-wystawienniczy, London Eye – wspaniały diabelski młyn, jedną z największych atrakcji metropolii oraz most Millennium Bridge – ikonę współczesnej architektury. Poza brytyjską stolicą powstały: Eden Project – ogród botaniczny z futurystycznym budynkiem w wyeksploatowanym złożu kaolitu, czy Angel of the North – gigantyczna rzeźba, która zmieniła otaczający krajobraz.

Zaletą takiego myślenia o upamiętnieniu jubileuszy jest: po pierwsze, atrakcyjność (patrz: turyści), po drugie, trwałość (patrz: potomni), a po trzecie, jakość (patrz: wartość kulturowa). Ale by skorzystać z tych wzorców, jest za późno. Znowu.