Dąbrowska: Kolejny dzień ostatniej szansy

Stawianie się wzajemnie pod ścianą ma sens jako taktyka negocjacyjna, ale kiedyś trzeba powiedzieć „dosyć" i zakończyć rozmowy konkretem. Miejmy nadzieję, że tym końcem nie będzie dramatyczny strajk podzielonych związków zawodowych.

Aktualizacja: 01.04.2019 22:43 Publikacja: 01.04.2019 19:25

Dąbrowska: Kolejny dzień ostatniej szansy

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Rozmawiają. Wciąż jednak siadają do stołu. Nie ma nocnych obrad, nie ma dramatycznych oświadczeń ani kłębów papierosowego dymu wokół sali obrad. To już nie lata 90. Jak to w europejskim państwie: rozmowy zaczęły się o 9.30, a zakończyły ok. 15. Nawet strona rządowa przestała obwiniać o wszystko Sławomira Broniarza, szefa ZNP. Wygląda na to, że jednak – być może – chcieliby się dogadać. Wygląda też na to, że nauczyciele woleliby uzyskać wyższe pensje bez strajkowania, wbrew temu, co od wielu dni sączy propaganda.

Wszystko to wisi na włosku kilkuset złotych. ZNP domaga się 1000, ale dobrze się zastanowi nad wyjściem z sali, jeśli we wtorek uda się wynegocjować 600–700. Jeśli.

Nie wiadomo, czym się zakończy ten protest. Groźba strajku wciąż wisi w powietrzu. Dlaczego rządzący nie zrozumieli w porę, że determinacja związkowców jest tak duża, że realnie mogą im postawić tak trudne warunki? Ten rząd miał przecież słuchać ludzi. Stracił słuch?

Dla wicepremier Beaty Szydło zakończenie protestu to sprawa prestiżowa, była szefowa rządu postawiła na szali cały swój autorytet, jaki wciąż (choć w mniejszym stopniu niż kiedyś) ma wśród wyborców PiS. Bo to o nich tu przecież chodzi. O tych, którzy mają 26 maja pójść do urn i wybrać ją do Parlamentu Europejskiego. Ją i bezpośrednią sprawczynię tego kryzysu – minister edukacji Annę Zalewską.

To ich ostatnie zapewne chwile na rządowych posadach. Michał Dworczyk, szef KPRM, potwierdził w RMF FM informacje „Rzeczpospolitej" o tym, że rekonstrukcja rządu puka już do drzwi. Ostatnia szarża podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego zadecyduje o tym, czy panie po ewentualnym wyborze pojadą do Brukseli na zesłanie czy w nagrodę.

Protestujący związkowcy z Solidarności, choć do pewnego stopnia pełnią rolę strajkowych strażaków, muszą także zastanowić się, czy izolacja od reszty związkowców zdaje egzamin. Na razie swoją determinacją zamknęli usta szefowi związku Piotrowi Dudzie, który boi się do końca utracić twarz, po tym jak zapowiedział, że nie usiądzie przy stole z ZNP, co przydało słowu „solidarność" dość dziwnej treści. Wtorek to kolejny dzień ostatniej szansy. Nie zmarnuje się?

Rozmawiają. Wciąż jednak siadają do stołu. Nie ma nocnych obrad, nie ma dramatycznych oświadczeń ani kłębów papierosowego dymu wokół sali obrad. To już nie lata 90. Jak to w europejskim państwie: rozmowy zaczęły się o 9.30, a zakończyły ok. 15. Nawet strona rządowa przestała obwiniać o wszystko Sławomira Broniarza, szefa ZNP. Wygląda na to, że jednak – być może – chcieliby się dogadać. Wygląda też na to, że nauczyciele woleliby uzyskać wyższe pensje bez strajkowania, wbrew temu, co od wielu dni sączy propaganda.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy