Nie mam zaufania do polityków, którzy udają, że nie mają ambicji stanięcia na czele rządu. Jeśli ktoś wchodzi na serio do życia publicznego, jeśli staje na czele partii albo aspiruje do roli przywódczych, nie powinien się chować za fałszywą skromnością. Do polityki wchodzi się bowiem po to, by zmieniać rzeczywistość, a w polskim systemie władza koncentruje się w rękach szefa rządu. Ktoś, kto aspiruje do roli lidera, a jednak udaje, że wcale nie chce nim być, i zastrzega, że nie chce zostać politykiem pierwszoplanowym, jedynie zawraca wyborcom głowę.

To oczywiście nie znaczy, że każdy do bycia liderem się nadaje. Trzeba mieć kilka cech, by pasować do tej roboty. Trochę się tego można nauczyć, trochę też trzeba się z tym urodzić. Ale to coś, co obywatele bardzo dobrze wyczuwają. Dlatego też publikowany w „Rzeczpospolitej" sondaż IBRiS należy traktować jako swoisty barometr społecznych emocji, które budzi dany polityk, nie zaś odzwierciedlenie politycznych sympatii.

Pierwsze miejsce Mateusza Morawieckiego z wynikiem 44,6 proc. to dobra wiadomość zarówno dla samego szefa rządu, jak i dla Prawa i Sprawiedliwości. W fotelu premiera widzi go bowiem sporo więcej ankietowanych, niż jest w tym samym badaniu wyborców PiS (37 proc.). Po ciężkim roku urzędowania Morawiecki ma wciąż duży potencjał i mimo pewnego zużycia politycznego wyborcy widzą w nim cechy lidera. To zaś może oznaczać, że nie jest to wyłącznie kariera jednego sezonu, lecz polityk, który może odegrać w polskiej, a być może i europejskiej, polityce jakąś rolę.

Drugie miejsce Donalda Tuska (44,1 proc.) nie powinno być żadną niespodzianką. Siedem lat w fotelu premiera i powoli dobiegająca końca pięcioletnia kadencja szefa Rady Europejskiej dają mu – zdaniem ankietowanych – kwalifikacje do tego, by zajmować ważne funkcje.

Niespodzianką mogą być natomiast miejsca trzecie i czwarte. Konsekwentne budowanie swego wizerunku jako polityka dążącego do kompromisu i unikającego ostrego języka sprawiło, że Władysława Kosiniaka-Kamysza w fotelu premiera widzi 40 proc. ankietowanych. Czwarte miejsce i 38 proc. wskazań to również wielki sukces debiutanta w tym zestawieniu – Roberta Biedronia. W przypadku obu tych polityków znacznie więcej osób uważa, że nadają się na szefa rządu, niż jest gotowych głosować na ich partie. To sygnał, że Polacy widzą w nich postaci, które mogą się stać w przyszłości politycznymi liderami – Kosiniak-Kamysz po stronie centroprawicy, a Biedroń na lewicy.