Nowy minister nie pomagał w finalizowaniu swojej nominacji. Najpierw krucjata  w sprawach światopoglądowych, potem skandal z wizytą w szpitalu u babci. W końcu choroba poprzedzona publicznymi występami bez maseczki. Można by pomyśleć, że sama Opatrzność przestrzega szefa Rady Ministrów przed takim ministrem. Ale to na rządzie nie zrobiło wrażenia. Mateusz Morawiecki musiał uczynić Przemysława Czarnka swoim ministrem edukacji. Nie miał innego wyjścia.

Politycy PiS tłumaczą, że jest co najmniej kilka powodów, z których ta nominacja stała się dla władzy niezbędna. Pierwszy i najważniejszy to nadszarpnięte relacje z frakcją ojca Tadeusza Rydzyka. Prezes Jarosław Kaczyński i jego najbliższe otoczenie mocno się naraziło wpływowemu redemptoryście forsowaniem „Piątki dla zwierząt”, której nienawidzą futrzarze, a tych z kolei hołubi ojciec Tadeusz. I teraz PiS nie może sobie pozwolić na niedotrzymanie obietnicy powołania na ministra edukacji polityka, który jest silnie tożsamościowo związany ze środowiskiem TV Trwam. Przemysław Czarnek jako łącznik z Toruniem może sprawdzić się nawet lepiej niż Antoni Macierewicz.

Drugi powód to Zbigniew Ziobro. Jeśli PiS ma nie oddawać pola Ziobrze i jego drużynie, to po pierwsze musi ogarnąć służby specjalne, bo ostatnio minister-koordynator Mariusz Kamiński jakoś zbyt blisko współpracuje z ministrem sprawiedliwości. Służyć temu ma rzecz jasna koordynacja polityki bezpieczeństwa przez samego prezesa. Po drugie, PiS musi mieć na ważnym stanowisku kogoś, kto w razie konieczności przelicytuje środowisko Ziobry w postulatach światopoglądowych i podniesie sztandar „anty-LGBT” jeszcze wyżej niż jego ludzie. Przemysław Czarnek nadaje się znakomicie.  

Po trzecie, to kwestia wewnętrznych relacji geograficznych. Rząd nie tylko powinien odzwierciedlać udział poszczególnych frakcji i skrzydeł w rządzeniu, ale i udział regionów. A lubelszczyzna to jeden z ważniejszych regionów z punktu widzenia pragmatyki PiS.
Kolejny powód dla którego ta nominacja, mimo oporów nawet w samym PiS, doszła jednak do skutku, to brak sprzeciwu prezydenta. Było to widać podczas ceremonii powoływania. - Dzisiaj cały czas w polskim systemie edukacji jest bardzo wiele takich treści, co do których polskie rodziny mają ogromne wątpliwości, czy chciałyby, żeby w ten sposób, takimi treściami były edukowane ich dzieci – powiedział prezydent, a to oznacza, że poglądy z nowym ministrem edukacji i nauki mają wspólne. A jakie zadania uważa prezydent za najważniejsze dla nowego szefa resortu? To „wzmocnienie roli rodziców w procesie edukacji i zapewnienie wolności badań naukowych”.  Wolności krępowanej „liberalno-lewicową poprawnością”. W tek roli minister Czarnek także sprawdzi się jak nikt inny.