Biedroń zyskał więc wszystko co chciał, poza tym, że: nie zbudował własnej siły politycznej, nie zrealizował swoich przywódczych ambicji i nie wniósł na polską lewicę nowej jakości, chyba, że na bardzo krótko.

Nie jest to historia na lewicy ani nowa, ani szczególnie dramatyczna. Różne ideowe mniejsze partie próbowały przez ostatnie 30 lat zabawy z tygrysem, którym była socjaldemokratyczno-liberalna formacja z korzeniami w PRL. PPS, Unia Pracy, Unia Lewicy, Ruch Palikota, SdPL… W sobotę dołączyła do nich Wiosna. Kilkadziesiąt osób zyskało możliwość kontynuowania kariery, czy choćby tylko zatrudnienia w polityce, spora grupa ma mandaty poselskie, co przecież nie jest – także z politycznego punktu widzenia – do pogardzenia. Czy zmienią w SLD coś więcej niż nazwę? Raczej nie, skoro już tylu próbującym się nie udało…

Zresztą prawdę mówiąc SLD się zmieniło i to samo z siebie. Trudne czasy poza parlamentem nie sprzyjają budowaniu partyjnej biurokracji, co stworzyło Włodzimierzowi Czarzastemu wolne miejsce dla swoich ludzi i taką pozycję w organizacji, że może teraz z rozbawieniem witać na pokładzie dawnych uciekinierów, np. Krzysztofa Gawkowskiego. W nowej formacji jeszcze długo nie będzie miał konkurencji. Samo SLD także zrobiło dobry interes, nowy szyld brzmi nieźle, zdejmuje z agendy dawne grzechy formacji, która odeszła ze sceny na pewien czas, po długim okresie rządzenia. Symbolicznie zamyka wszelkie reminiscencje afery Rywina, czy ciemne sprawki niegdysiejszych baronów. Teraz będzie Nowa Lewica i niech ktoś z politycznych konkurentów pierwszy rzuci kamieniem, jeśli o takim politycznym rebrandingu nie marzył. Chociaż sama nazwa nowa nie jest od czasów Paryskiej Wiosny, a w Polsce wysiłków organizacyjnych Piotra Ikonowicza.

Razem stanęło życzliwie z boku, jako partia, która nie chce jednak podzielić losu oranżady w proszku. I tak długo, jak długo stosunki między teraz już tylko dwoma lewicowymi podmiotami będą poprawne, tak długo wszyscy będą otrzymywać premię za współpracę. Być może już w maju, jeśli uda im się wyjść z impasu i zgłosić solidnego prezydenckiego kandydata.