Exposé na czas kampanii prezydenckiej

Przemówienie premiera Morawieckiego miało być ambitne. Ale nie wiadomo, czy przedsiębiorców przekona zapowiedziane później utrzymanie 30-krotności ZUS.

Aktualizacja: 20.11.2019 05:55 Publikacja: 19.11.2019 21:00

Mateusz Morawiecki zaskoczył posłów politycznym wistem, proponując zmianę konstytucji

Mateusz Morawiecki zaskoczył posłów politycznym wistem, proponując zmianę konstytucji

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Tuż za rogiem na polską gospodarkę czyha spowolnienie tempa rozwoju. Jak mocne? Ile potrwa? Wszyscy czekają na kolejne dane, choć tąpnięcie październikowych nastrojów w krajowym przemyśle nie wróży nic dobrego.

Premier Mateusz Morawiecki pozostaje optymistą. Pytanie, czy też realistą. – Celem mojego rządu w najbliższych czterech latach jest utrzymanie wysokiej dynamiki wzrostu PKB na poziomie co najmniej o 2–3 pkt proc. wyższym niż w strefie euro – mówił we wtorkowym exposé.

Przemówienie premiera to w skrócie kontynuacja, synkretyzm i kilka niespodzianek, a wśród nich pominięcie wielu dotychczasowych priorytetów rządu.

Motorem gospodarki mają stać się inwestycje (głównie mniejszych firm), zastępujące wysoką dotąd konsumpcję (to zanikający już efekt wydatków socjalnych w postaci 500+). Premier liczy na wsparcie samorządów, lecz chyba się go nie doczeka. Z tego kierunku częściej słychać głosy o zamrażaniu wydatków i inwestycji w kontekście rosnących kosztów i różnego typu obciążeń.

Rysem exposé Morawieckiego był swoisty synkretyzm ideowy. Znalazły się w nim hasła kojarzone z lewicą i prawicą, znalazło się coś dla liberałów i konserwatystów, ale też dla zielonych. Prorynkowe rozwiązania – jak ciekawy tzw. podatek estoński (spółka zapłaci go w momencie wypłaty zysku) czy jednorazowa, szybka amortyzacja aktywów – premier przedstawił obok programów dalszego wsparcia rodzin i emerytów (np. 13. i 14. emerytury). Konserwatywnym zapowiedziom powstrzymania eksperymentów społecznych wymierzonych w tradycyjny model rodziny towarzyszyły miłe dla ucha lewicy zapewnienia o gotowości do walki o równe zarobki kobiet, a także pomysły na 1000 zeroemisyjnych szkół, walkę ze smogiem czy powołanie pełnomocnika rządu ds. odnawialnych źródeł energii. Ta swoista „trzecia droga" Morawieckiego jest zrozumiała, biorąc pod uwagę, że za kilka miesięcy PiS będzie walczyć o reelekcję Andrzeja Dudy. Prezydentem zostanie ten, kto przedstawi ofertę nie tylko dla jednego środowiska, ale zyska poparcie ponad połowy wyborców – nie zrobi się tego bez głosów centrum, a nawet lewicy.

Zaskoczeniem był polityczny wist w postaci odezwy premiera do „wszystkich" partii, aby wspólnie zmienić konstytucję. Celem ma być gwarancja prywatności i ochrony oszczędności gromadzonych w ramach pracowniczych planów kapitałowych (PPK) czy OFE, przekształcanych za chwilę w indywidualne konta emerytalne (IKE).

Premier pominął ważną dla biznesu sprawę – projekt likwidacji limitu 30-krotności składek do ZUS. Ale kilka godzin po exposé PiS sam się z tego pomysłu wycofał. To dobra wiadomość, pytanie tylko, po co było straszyć menedżerów tysięcy firm, którym w przypadku uchwalenia tego przepisu, nagle zawaliłyby się przygotowane na przyszły rok plany finansowe.

W exposé zabrakło też jednak kilku innych ważnych dziedzin, m.in. wojska. W kwestii energii – której koszty będą wkrótce radykalnie rosnąć – premier zatrzymał się na ogólnikach. Nie pojawił się też temat kredytów frankowych, który wisi nad bankami, czy plan zniesienia wielokrotnie opisywanych na naszych łamach barier w zatrudnieniu cudzoziemców.

I jeszcze jedno: zapowiadanego przez szefa rządu państwa dobrobytu nie będzie bez radykalnego podniesienia poziomu usług publicznych. A na to na razie się nie zanosi.

Tuż za rogiem na polską gospodarkę czyha spowolnienie tempa rozwoju. Jak mocne? Ile potrwa? Wszyscy czekają na kolejne dane, choć tąpnięcie październikowych nastrojów w krajowym przemyśle nie wróży nic dobrego.

Premier Mateusz Morawiecki pozostaje optymistą. Pytanie, czy też realistą. – Celem mojego rządu w najbliższych czterech latach jest utrzymanie wysokiej dynamiki wzrostu PKB na poziomie co najmniej o 2–3 pkt proc. wyższym niż w strefie euro – mówił we wtorkowym exposé.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację