Rocznica masakry: Gdzie jest broń z „Wujka”

39. rocznica pacyfikacji „Wujka”. „Z magazynu wziąłem swój egzemplarz broni” - to sensacyjne zeznanie Romana S., ostatniego sądzonego ZOMO-wca wywraca do góry nogami dotychczasową wiedzę o kulisach tej zbrodni.

Aktualizacja: 16.12.2020 06:25 Publikacja: 15.12.2020 18:45

Do pacyfikacji kopalni „Wujek” użyto czołgów T-55. Jeden egzemplarz odnalazł się na Pomorzu

Do pacyfikacji kopalni „Wujek” użyto czołgów T-55. Jeden egzemplarz odnalazł się na Pomorzu

Foto: Fotorzepa, Izabela Kacprzak

Śląskie Centrum Wolności i Solidarności próbuje odnaleźć broń, z której 16 grudnia 1981 r. strzelano do górników strajkujących w kopalni „Wujek" w Katowicach. Chodzi o pistolety maszynowe PM-63 „Rak", które znajdowały się na wyposażeniu plutonu specjalnego ZOMO, a także wystrzelone z nich pociski i łuski. Choć wydawałoby się, że jako dowody rzeczowe do procesów karnych przeciwko ZOMO powinny one znajdować się w depozycie sądowym, okazuje się, że ich tam nie ma. Czy kiedykolwiek były? Akta po prawomocnym zakończeniu trafiły do Instytutu Pamięci Narodowej. Ale bez broni z której strzelano do górników i informacji co z nią się stało.

Sebastian Reńca, historyk SCWiS postanowił ją odnaleźć po wizycie w muzeum papieskim w Wadowicach. Tam, w podłodze, w metalowej kasetce za szklaną szybą znajduje się oryginalna broń Ali Agcy - choć jest własnością Muzeum Kryminologii w Rzymie, w domu Jana Pawła znajduje się w depozycie.

Szczątkowe informacje o broni zomowców Reńca odnalazł w aktach przeciwko Marianowi Okrutnemu, szefowi MO. Są tam numery seryjne „Raków" z każdego z 19 egzemplarzy. A także postanowienie ppłk Witolda Konarzewskiego z Prokuratury Wojskowej w Gliwicach z 22 grudnia 1981 r. (sześć dni po masakrze) o wydaniu pistoletów maszynowych plutonu ZOMO do ekspertyzy balistycznej, która ma ustalić czy można „wyróżnić cechy indywidualne na pociskach i łuskach za pomocą egzemplarzy broni". Z broni na „Wujku" wystrzelono aż 156 pocisków, ale do badań przekazano tylko 3 łuski i 5 pocisków. - W styczniu 1982 r. wydział kryminalistyczny Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej wydał sprawozdanie balistyczne z którego wynika, że łuski można przypisać do konkretnych pistoletów „Rak", ale nie w przypadku pocisków - wskazuje Reńca. To ostatni dokument mówiący o broni.

Jak wiemy z zeznań kierownictwa ZOMO, po masakrze zebrano wszystkie łuski i pociski z terenu kopalni i zdeponowano w magazynie MO w Piotrowicach (dziś mieści się tam szkoła policji). Podobnie jak broń. Czy była zabezpieczona w procesach w wolnej już Polsce? Sędzia Monika Śliwińska, która wydała wyrok w ostatnim procesie nie przypomina sobie by kiedykolwiek sprawdzała losy broni. Nie ma jej w wykazie dowodów rzeczowych. Jak to możliwe?

Z powodu zmowy milczenia zomowców, którzy od samego początku zgodnie zeznawali, że pod „Wujek" przyjechali w trybie alarmowym i pobierali broń po kolei, jak leci. Po 28 latach od zbrodni w trzecim procesie skazano ich zaledwie na kary od 6 lat do 3,5 roku za "udział w bójce z użyciem broni palnej i ze skutkiem śmiertelnym" bo ani prokuratura, ani sąd nie był w stanie udowodnić, z której broni do kogo strzelano. - Przyjęcie takiej strategii było celowe. W rzeczywistości zomowcy prawdopodobnie brali swoją broń, tylko opis był taki, żeby nie można było rozpoznać broni i przyporządkować jej do konkretnej osoby - mówi nam Jan Lityński, działacz opozycji, członek Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Działalności MSW w czasie stanu wojennego. Nie wie jednak, co później stało się z bronią z „Wujka", podobnie jak nie pamięta tego Jak Rokita, były poseł i autor raportu.

Sąd w wyroku stwierdził, że członkowie plutonu specjalnego uzgodnili wspólną, nieprawdziwą wersję wydarzeń, a ówczesne organa ścigania nie były zainteresowane wyjaśnieniem prawdy.

Masakra na „Wujku", w której zginęło dziewięciu górników była największą zbrodnią stanu wojennego. W 2008 r. wyglądała na sprawę definitywnie zakończoną. Jednak półtora roku temu w Chorwacji zatrzymano 63-letniego Romana S., poszukiwanego przez IPN listem gończym. To 19-ty członek plutonu z „Wujka", który ukrywał się przed polskimi organami ścigania. W czerwcu tego roku został skazany na trzy i pół roku więzienia za udział w krwawej pacyfikacji. Roman S. złożył przełomowe zeznania. Przyznał, że z magazynu wziął „swój egzemplarz broni". Według Sebastiana Reńcy, tym jednym zdaniem przerwał blisko 40-letnią linię obrony zomowców. Gdyby dziś odnaleźć tą broń, z której strzelano, być może, można byłoby przypisać ją do konkretnego zomowca. - To może tylko prawda ważna dla historyka, ale czy nie warto podjąć starań? - pyta.

Broń stałaby się jednym z eksponatów rozbudowywanego właśnie muzeum Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, które powstało z inicjatywy Społecznego Komitetu Pamięci Dziewięciu Górników kopalni „Wujek". Muzeum mieści się na terenie kopalni, w nowej rozbudowanej formie ma być gotowe na 40. rocznicę pacyfikacji. - Gromadzimy pamiątki z tego okresu jak np. znaczki pocztowe, przypinki czy ocenzurowane listy, które otrzymaliśmy od prywatnej osoby ze Stanów Zjednoczonych. Dlatego niezwykle cennym dla nas eksponatem byłaby broń, z której strzelano na „Wujku", ale także materiały filmowe z pacyfikacji, którą na pewno rejestrowała SB, ale może też utrwaliły prywatne osoby - apeluje dyrektor Robert Ciupa.

Dzięki interwencji poselskiej Mateusza Morawieckiego w tym roku udało się odnaleźć ten sam model czołgu, który pacyfikował kopalnię w 1981 r. T-55. - Został znaleziony na poligonie w Czarnem, służył do ćwiczeń, był ostrzeliwany, mocno zniszczony. Dla nas, przez żołnierzy odrestaurowany. Czołg jest symbolem pacyfikacji - jak władza bezwględnie tłumiła tamten opór - tłumaczy dyrektor Ciupa. Przeciwko górnikom wystawiono aż 22 czołgi T-55, 44 wozy bojowe, 1471 funkcjonariuszy i 760 żołnierzy. Obrażenia górników zadają kłam obronie ZOMO, którzy twierdzili, że musieli bronić się przed atakiem górników. Sąd Najwyższy w utrzymującym wyroku skazującym zomowców podkreślił, że „strzały były mierzone", bo spośród 9 zabitych górników, 4 trafiono w głowę, 1 - w szyję, 2 - w pierś, 2 - w brzuch, a spośród rannych tylko 2 doznało ran od rykoszetów. W aktach sprawy znajduje się m.in. tajny stenogram po tragedii, w którym czytamy: „W imieniu Biura Politycznego na ręce tow. Floriana Siwickiego i tow. Czesława Kiszczaka siłom zbrojnym i organom MO i SB składa tow. W.Jaruzelski słowa uznania i podziękowania za wykonanie trudnej operacji w obronie socjalistycznego państwa". Wydano rozkaz jak najszybszego zakończenia śledztwa w sprawie wydarzeń na „Wujku".

Zdaniem Sebastiana Reńcy i dyrektora Roberta Ciupy broń użyta na „Wujku" mogła zostać sprzedana za granicę do krajów trzeciego świata. By zatrzeć ślady. - Wierzymy jednak w ludzką pamięć - kończy Sebastian Reńca.

Śląskie Centrum Wolności i Solidarności próbuje odnaleźć broń, z której 16 grudnia 1981 r. strzelano do górników strajkujących w kopalni „Wujek" w Katowicach. Chodzi o pistolety maszynowe PM-63 „Rak", które znajdowały się na wyposażeniu plutonu specjalnego ZOMO, a także wystrzelone z nich pociski i łuski. Choć wydawałoby się, że jako dowody rzeczowe do procesów karnych przeciwko ZOMO powinny one znajdować się w depozycie sądowym, okazuje się, że ich tam nie ma. Czy kiedykolwiek były? Akta po prawomocnym zakończeniu trafiły do Instytutu Pamięci Narodowej. Ale bez broni z której strzelano do górników i informacji co z nią się stało.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie