Dziędziora: „Jeżeli teraz się przegra, będzie to klęska, z której społeczeństwo już się nie podniesie". „Dziennik Telewizyjny" – dość nijaki, bez informacji o strajkach poza Wybrzeżem (a podobno cała Łódź stoi). [...]
Telefon do Zofii Bądkowskiej – jest złej myśli, pertraktacje dziś rano utknęły w martwym punkcie (związki zawodowe); mówiono też o represjach. [...] Wałęsa przemawiał dziś na bramie, apelował do całego kraju, żeby na razie wstrzymać się od strajku, tylko ogłosić solidarność (?). Lech bardzo zmarnowany, zmęczony, rano przychodzi na jajecznicę i cały dzień nic nie je; dostaje kartki na zupę w Stoczni, ale ogromna kolejka, a poza kolejką – krępuje się. [...]
Zadzwoniłem do Łodzi do Marka Edelmana – potwierdził trwający trzeci dzień strajk komunikacji (z postulatami gdańskimi) i być może jeszcze jakieś małe strajki, ale o ogólnym nic mu nie wiadomo. Atmosfera jednak bardzo napięta. [...]
Zadzwonił Lech – wyjątkowo przyszedł wcześniej do domu i liczy na normalne przespanie nocy; przez ostatnie osiem dni sypia po trzy godziny na dobę i pada z nóg. Dziś pertraktacje toczyły się na szczeblu powołanych komisji: do spraw punktu pierwszego (wolne związki) i trzeciego (cenzura). Bardzo trudne, zwłaszcza pierwszy. Lech uczestniczy w trzecim i uważa, że mimo wszystko sprawy się posuwają. [...]
Jeszcze wiadomość od Dużej Basi: Episkopat zaprotestował przeciw okrojeniu kazania Prymasa (i ponoć w ogóle przeciw daniu w telewizji bez porozumienia), wydał też oświadczenie raczej przychylne dla strajkujących. [...]
Poniedziałek, 1 września
Z gazet – uczucia mieszane. Reportaże z podpisania porozumień, ale tu i ówdzie fragmenty artykułów o „przeciwnikach Polski socjalistycznej", a nawet całe artykuły, jak w „Naszej Trybunie", przeciw KOR-owi (wydarzenia „zostały przez Kuroniów, Michników, Borusewiczów oraz ich podkomendnych wykorzystane jako kolejna szczęśliwa ich zdaniem sposobność »dotarcia« do klasy robotniczej" etc.). [...]
Koło 12.00 – naprzeciwko; Ewa, Blum, Gajka, która wróciła z Gdańska. Nosy na kwintę: nikt dzisiaj nie wyszedł. Lęk, że znowu zostaliśmy oszukani, że ktoś tu nieuczciwie zagrał. Telefony do Gdańska, między innymi ja do Antka [...].
Telefon do Misi, euforycznej, proszącej o potwierdzenie, że nie śniła wczoraj, oglądając telewizję. Mówi, że od 1968 roku czuła się tak zgnojona, tak jej było wstyd za Polskę, a teraz raptem... Nie powiedziałem jej o niepokojach w związku z niewypuszczeniem w terminie aresztantów. [...]
Telefony do Związku, żeby odwołać Obory (nie mogę jechać, póki coś się dzieje i sytuacja tak niejasna – to nie na moje nerwy). [...]
Obory odwołałem i koło 14.00 znowu naprzeciwko. Tam między innymi pani Steinsbergowa, Kielanowski. Ulga: wypuścili Dorna i Kowalskiego, a Marzenie, która z dwojgiem dzieci wtargnęła do naczelnika więzienia, ten przysiągł, że do 16.00 wypuści Kęcika. A więc coś się było zacięło [...]. Co za huśtawka emocjonalna!
Gajka o swoim pobycie w Gdańsku, między innymi o tym, jak Jaś Strzelecki nawrzeszczał (!) i nawymyślał od bandytów politycznych tym, którzy ją wpuścili do MKS-u; Jadzia Staniszkis jej „nie poznała"; Mazowiecki roztrzęsiony nerwowo; Geremek podszedł, przedstawił się; literaci (Głowacki i jeszcze ktoś tam) mówili, że mieli Jacka za wariata, a tymczasem; wielkie uznanie dla Wielowieyskiego.
Relacja z końcowej fazy pertraktacji, w której Jagielski chciał się wykręcić z pisemnej gwarancji co do aresztowanych, a nawet w ogóle z rozpatrzenia tego przed podpisaniem. Nacisk członków prezydium MKS-u, a w szczególności Aliny Pienkowskiej (młoda pielęgniarka, współzałożycielka Wolnych Związków, filigranowa, matka sześcioletniego chłopca, mądra): „Panie premierze, w 1976 roku, kiedy nas, robotników, gnojono, ci ludzie przyszli nam z pomocą – materialną, prawną, lekarską, teraz też nam pomogli, to niemożliwe, żebyśmy ich porzucili", i w innym miejscu konkretnie o Mirku, który tu był, nauczył wydawać pismo etc., a potem został aresztowany. W końcu Jagielski musiał ulec.
Po obiedzie telefon naprzeciwko i Jacek w domu! Zaczęliśmy się zbierać do wyjścia, ale jeszcze telefon od Lecha Bądkowskiego i Tadzia Mazowieckiego, udających się na zebranie założycielskie związków. Poinformowałem, że chłopcy wychodzą i Jacek jest.
Kupiliśmy butelkę śliwowicy i znowu naprzeciwko. Tam Jacek w otoczeniu rodziny, Ewy, Kreta [Kretkowskiego], Teresy, Steinsbergowej, Kielanowskiego. Telefony. Jest już i Adam. Są wszyscy prócz Kęcika i Kawalca, z pewnością też będą. Opowieści Jacka o uprzejmości prokuratora i pułkownika SB, którzy odcinali się od tego aresztowania, komplementowali, zapewniali, że to z pewnością długo nie potrwa. Pułkownik przynosił Jackowi pomidory etc. ze swojej działki. Gajka: „To z pewnością ten sam, na którego rozkaz wykręcono mi ręce". Jacek sądzi, że inny... Po wersalu i odcięciu się od akcji pułkownik: „Ale skoro już pan tu jest i mam pana przesłuchać, to zadam szybciutko parę pytań. Jakie były konkretne cele waszej tajnej organizacji przestępczej?".
Przyszedł Walc, prosto spod więzienia, gdzie czekano na wypuszczanych. Wyszedł naczelnik (czy ktoś tam): „Proszę państwa, po co tak stać na deszczu, mamy przecież poczekalnię...".
Na 18.00 zwołano konferencję prasową, ulotniliśmy się trochę wcześniej. [...]
Sawiccy z Julką, wspólne oglądanie „Dziennika Telewizyjnego". Kozera odczytał omówienia porozumień z Gdańska i Szczecina (niektóre fragmenty fantastycznie brzmiały w jego ustach z tego ekranu). Wrocław ogłosił, że wrócili jego delegaci z Gdańska (transmisji telewizyjnej Wrocław nie wierzył) i że na zasadzie rozciągnięcia porozumienia także na nich kończą strajk. [...]
Telefon do Mirka Chojeckiego, zaprosił na urodziny (dzisiaj kończy 31 lat). Poszliśmy we troje, tam tłumy, zwolnieni z kryminału, całe środowisko, nie sposób wyliczyć, chyba ponad setka osób, ścisk, rozmowy o tym, co się stało, znów euforia. Ja – że nie starczyło mi wyobraźni na to, co zaszło, że całą „robotę" KOR-u etc. przez ostatnie lata traktowałem raczej na zasadzie zbawiania własnych dusz, no i tworzenia jakichś wysepek wolności wewnętrznej, ale perspektyw zwycięstwa społecznego na taką skalę nie brałem pod uwagę; Jacek Bocheński – że jednak brał; Adaś: „A co teraz z «Zapisem»?"; my, że robimy dalej...
Opowieści Adasia, Urszuli, Zbigniewa Romaszewskiego potwierdzające dystansowanie się policji i prokuratury od represji; Adaś o oficerze, który na stosunkowo wczesnym etapie strajku na pytanie, czy go przerwą, odpowiedział: „O nie, teraz już nie będzie picu-picu". Urszula o oficerze, który brał ją na rozmowę i deklarował solidarność, a także mówił: „Ci idioci przywieźli mi Adama i każą pokwitować – jak tak, to niech sami sobie kwitują!". Romaszewski (który w przeddzień wsadzenia zdążył zdać egzamin doktorski) o prokuratorze, który się dopytywał, czy nie ma czegoś do protokołu, on – że nie, a tamten: „Czy nie zatrzymywano pana ostatnio?". „Tak, kilka razy z rzędu po 48 godzin". – „Jak by pan to określił? Jako niemoralne, niesłuszne, bezprawne?" – „Bezprawne". – „Czy zapiszemy to jako zażalenie, czy jako doniesienie o przestępstwie?" – „Doniesienie o przestępstwie..." (Wyjątek w traktowaniu: pobity Wujec; po ucieczce wzięli go znowu, chcieli założyć kajdany, bronił się, został pobity).
Wróciliśmy i poszliśmy spać koło północy. Przyszedł mi na myśl biedny Sacharow w Gorkim, myślący może: ten Polak, który mnie odwiedził rok temu [Romaszewski], właśnie wyszedł z aresztu dzięki swoim, którym tyle udało się zdziałać, a my tutaj...
Zapis Wiktora Woroszylskiego z sierpnia i września 1980 r. pochodzi z I tomu (1953–1982) trzytomowej edycji „Dzienników" pisarza, wydanych po raz pierwszy przez Ośrodek KARTA. Tom I ukazał się w 2017, tom II (1983–1987) w kwietniu tego roku, tom III (1988–1996) jest w przygotowaniu.
Wiktor Woroszylski (1927–1996) – poeta, prozaik, tłumacz literatury rosyjskiej, recenzent filmowy. Był w PPR i PZPR (do 1966 r.). Zaczynał od poezji publicystyczno-agitacyjnej. Po osobistym doświadczeniu pacyfikacji Węgier w 1956 r. – coraz bardziej krytyczny wobec komunizmu. Od lat 70. w opozycji demokratycznej – współpracownik KOR. Internowany po wprowadzeniu stanu wojennego.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95