Z dniem 10 grudnia zakończyła się kadencja dwóch z 3 sędziów organu apelacji, który pełni rolę najwyższego organu sądowego w handlu międzynarodowym. Od 2 lat władze USA blokują mianowanie nowych sędziów, a jedyny, który został w tym organie nie może rozpatrywać spraw i wydawać orzeczeń.
Ostateczny cios organowi zadał ambasador USA przy organizacji w Genewie, Dennis Shea, który nie zgodził się na proponowane przez przedstawicieli innych krajów rozwiązania w obsadzeniu wolnych stanowisk i zmuszenie panelu odwoławczego do wydawania orzeczeń w ciągu 90 dni.
Shea stwierdził, że inni członkowie nie zajęli się przyczynami zaniepokojenia Waszyngtonu - nadmiernym zasięgiem tego sądu i brakiem przestrzegania przez niego reguł WTO. Oświadczył, że Stany nie poparły propozycji zaczęcia obsadzania stanowisk w organie apelacji. Jeden z azjatyckich ambasadorów powiedział więc Reuterowi: - Stany oświadczyły, że nie mogą przyłączyć się do konsensu. Zaczynamy pisać nekrologi.
Amerykanom najbardziej nie spodobało się to, jak WTO związała im ręce w zachowaniu wobec Chin. W wiążących werdyktach sędziowie WTO przyznali Pekinowi przywilej wątpliwości w sprawie subwencji i odrzucili postępowanie Waszyngtonu wobec dumpingu.
Dyrektor generalny WTO, Roberto Azevedo oświadczył, że "dobrze działający, bezstronny i wiążący system rozwiązywania sporów jest zasadniczym filarem systemu WTO. Nie możemy porzucać czegoś, co musi być naszym priorytetem. mianowicie znalezienia trwałego rozwiązania dla organu apelacji - cytuje Reuter.