Reklama
Rozwiń
Reklama

Japońska szansa bez wsparcia

Otworzył się jeden z najbogatszych rynków świata. Naszym firmom trudno jednak z tego skorzystać, bo Polska w biurze handlowym w Tokio zatrudnia tylko dwie osoby, podczas gdy Niemcy – 18.

Aktualizacja: 27.03.2019 08:59 Publikacja: 26.03.2019 21:00

Delikatesy w Tokio. Japońskie sklepy przykładają ogromną wagę do prezentowania żywności i świetnie z

Delikatesy w Tokio. Japońskie sklepy przykładają ogromną wagę do prezentowania żywności i świetnie zaprojektowanych opakowań

Foto: Fotorzepa, Aleksandra Ptak-Iglewska

Polskie firmy mogą zostać daleko w tyle za konkurentami z krajów Europy, które udzielą swoim przedsiębiorcom skutecznego wsparcia przy wejściu na liczący 126 mln konsumentów rynek Japonii. Dzięki wdrażanej od lutego unijno-japońskiej umowie o wolnym handlu eksport przetworzonej żywności z UE może wzrosnąć o 51 proc., a artykułów mleczarskich nawet o 215 proc. – szacuje Komisja Europejska. Traktat jest nazywany „umową wina i sera" – japońskie supermarkety już świętują, obniżając ceny wina z Europy o 15 proc.

Skazani na siebie

Każdy kraj UE musi w Japonii wspierać swoich przedsiębiorców sam. – Lobbing na rzecz konkretnych firm to zadanie państw, ponieważ firmy z UE będą często konkurentami, jak np. producenci wina – mówi „Rzeczpospolitej" Patricia Flor, ambasador UE w Japonii.

To niezbyt dobra informacja dla polskich firm, bo wsparciem dla nich w Japonii zajmują się tylko dwie osoby. Pani kierownik z asystentką – to całe zatrudnienie Zagranicznego Biura Handlowego (ZBH) w Tokio nadzorowanego przez Polską Agencję Handlu i Inwestycji. Dla porównania, niemiecki odpowiednik tej placówki ma 18-osobową obsadę.

ZBH powstałe z Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji, ich biura i pracowników przejęła agencja od Ministerstwa Gospodarki. W efekcie tych zmian zatrudnienie w Tokio z sześciu osób zostało zredukowane do dwóch. Choć tamtejsze ZBH jest chwalone przez polskie firmy, to jest za małe.

– Dwuosobowa placówka na takim rynku jak Japonia czy Chiny to raczej symbol obecności niż wsparcie – komentuje Sławomir Majman, były prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (poprzedniczki PAIH). – Albo bawimy się w symbole i wtedy przedsiębiorcy nie mogą mieć wielu wymagań wobec placówek, albo traktujemy grę o Azję Wschodnią serio, a wtedy dwuosobowe biura stają się czymś, co nie bawi, ale irytuje – dodaje.

Reklama
Reklama

Ambasada RP w Tokio zatrudnia przy sprawach ekonomicznych trzy osoby. I tu znowu przegrywamy porównanie z sąsiadami. Niemieccy dyplomaci informują, że w referacie ds. gospodarki i nauki Ambasady Niemiec w Tokio pracuje 12 osób. Przedsiębiorców z RFN będzie więc w Japonii w sumie wspierać 30 osób w co najmniej dwóch instytucjach, a polskie firmy – łącznie pięć, wliczając ambasadę.

– Nie wykluczamy w przypadku wzmożonego i długoterminowego zainteresowania polskich przedsiębiorców rynkiem japońskim powiększenia naszej ekipy operacyjnej w tym kraju – przekonuje biuro prasowe PAIH.

– Z punktu widzenia biznesu po reformie i zmianie WPHI na ZBH nic się nie zmieniło – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny biura Polskiej Federacji Producentów Żywności. Dodaje, że wsparcie w pobliskich Chinach wygląda podobnie: dla niemieckich przedsiębiorstw pracuje tam ok. 300 osób, dla polskich – trzy. – Ja kompletnie nie rozumiem braku konsekwentnego wzmacniania polskich przedsiębiorców za granicą. Od dawna wiadomo, że eksport jest motorem polskiej gospodarki, komórki odpowiadające za wsparcie tego eksportu powinny być coraz mocniejsze – mówi Gantner.

– Olbrzymią rolę w Japonii ma do odegrania nasz rząd. W relacjach z tym państwem to rządy budują wiarygodność firm ze swojego kraju – uważa Bartosz Urbaniak, dyrektor ds. sektora agro w BGŻ BNP Paribas.

Zrzeszenia eksporterów same nic nie osiągną bez silnego sygnału wsparcia polityczno-dyplomatycznego. A jest o co walczyć. – Japonia z punktu widzenia eksportera jest rajem, Japończycy są w stanie kupić olbrzymie ilości towaru, płacą nieprawdopodobne stawki – mówi Urbaniak.

Nie tylko Japonia

Światowe rynki coraz szerzej otwierają się przed polskimi eksporterami, bo Europa rozciąga coraz gęstszą siatkę umów o wolnym handlu. W obecnej kadencji Komisja Europejska podpisała takich umów 15. Łącznie jest ich 41, a dotyczą 72 krajów. Cztery następne umowy są ratyfikowane – dotyczą Singapuru, Wietnamu, krajów Afryki Zachodniej i Wspólnoty Afryki Wschodniej. Dwie inne – z krajami Mercosuru i Meksykiem – są w finalnej fazie negocjacji. Trwają rozmowy z Australią, Nową Zelandią, Chile i Tunezją. KE rozmawia także z Indonezją i znowu z USA.

Reklama
Reklama

Europejskie firmy otrzymały w Japonii szerszy dostęp do sektora usług i mogą startować w przetargach w 48 największych miastach. Bruksela ocenia, że umowa o wolnym handlu spowoduje trzykrotny wzrost eksportu rolno-spożywczego z UE do Japonii, wynoszącego obecnie 5,7 mld euro. Ten górzysty kraj importuje aż 40 proc. żywności, jednak jej dostawy z Polski w ubiegłym roku sięgnęły zaledwie 46 mln euro. Całość eksportu wyniosła 501 mln euro, podczas gdy nasz import z Japonii przekracza 1,3 mld euro.

Dzięki umowie cło na wołowinę spadnie z 38,5 proc. do 9 proc., na wina i mocne alkohole (Polska wysyła tam wódkę) już zmalały do zera z 15 proc.

– Japończycy chronią swój rynek, ale potrzebują importu żywności – mówi Eliza Klonowska-Siwek, kierowniczka tokijskiego ZBH, która pracuje w Japonii już od dziesięciu lat. – Mocno promują się tu polskie firmy z sektora mięsa wołowego, mają realne szanse. Kontynuują promocję polskie firmy drobiarskie.

Zdaniem ekspertki odbiorców znajdą żywność naturalna, z upraw ekologicznych, mrożonki, przetwory, dżemy. Japonia już sprowadza nasze mocne alkohole. Popularne w Polsce kruche ciastka mogą się nie przyjąć, bo źle znoszą dużą wilgotność powietrza. Szlak przecierają kosmetyki, zwłaszcza wybielające.

Kluczowe jest nawiązanie bezpośrednich kontaktów. – Japońskie firmy nie interesują się firmami z kraju, którego nie znają. Gdy polska firma chce zabiegać o zainteresowanie, najlepiej, by tu przyjechała, i to nie sama, ale w grupie, np. na targi – radzi Klonowska-Siwek.

Owocują już kontakty nawiązane podczas niedawnej misji branży mięsnej. – Japończycy chętnie prowadzili rozmowy z naszymi przedsiębiorcami, chcemy zdecydowanie zwiększyć eksport na ten rynek – mówi Wiesław Różański, prezes Unii Producentów Przemysłu Mięsnego (UPEMI). I chwali wsparcie ZBH, które użyczyło biura na spotkania biznesowe. – Profesjonalne przygotowania i miejsce spotkań potwierdziły powagę naszych działań i umocniły naszą pozycję wśród japońskich partnerów – mówi Różański.

Reklama
Reklama

– Kluczem do zaistnienia na rynku japońskim jest posiadanie wiarygodnego partnera, który sprawnie dociera do ostatecznego klienta, firm przetwórczych czy sieci detalicznych – podpowiada Tomasz Brus, dyrektor ds. eksportu w SuperDrobiu. Jego firma nawiązała relacje dzięki CP Foods, jednemu z największym producentów żywności w Azji.

W tym roku ruszy w Japonii akcja promująca polską żywność. Krajowy Ośrodek Wsparcie Rolnictwa (KOWR) organizuje też wyjazd na targi Foodex.

Handel
Po trzech dniach świąt znowu tłumy na zakupach
Handel
Trump zapowiada cła na półprzewodniki z Chin. Firmy dostają 18 miesięcy luzu
Handel
Sklepy Stokrotki zmieniają właściciela. Ale w tej samej grupie
Handel
Chiny nałożą cła do 42,7 proc. na nabiał z Unii Europejskiej
Handel
W świątecznym szczycie sezonu e-commerce wygrywa nie tańszy sklep, tylko lepszy agent AI
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama