Tak niewiarygodne, że aż zabawne było również wystąpienie Krzysztofa Warlikowskiego w Parlamencie Europejskim, z którego ów przydługi cytat pochodzi. Nie żebym się chciał pastwić nad znanym reżyserem, ale takiego steku bredni dawno nie czytałem. A warto go skomentować przede wszystkim z tego powodu, że tok myślenia Warlikowskiego wydaje się charakterystyczny dla znacznej części polskich elit, tylko mało kto ma odwagę mówić takie rzeczy wprost.

Jaki mianowicie wniosek wyciąga artysta z tego, że Polacy masowo nie czytają? Z tego właśnie funkcjonalnego analfabetyzmu biorą się wyborcze zwycięstwa PiS. „To są właśnie skutki zaniechań i wieloletniego ogłupiania społeczeństwa. Analfabetyzm polityczny, na którym chętnie i bezpardonowo żerują populizmy" – puentuje Warlikowski, a człowiek w sumie nie wie: śmiać się czy płakać. Obraz umysłowej nędzy wybitnego artysty robi wrażenie tym bardziej zasmucające, że główny wniosek, jaki płynie z jego słów, brzmi: za komuny było lepiej, bo ludzie stali w kolejkach po książki, a wraz z wolnym rynkiem zniszczono kulturę, bo ludzie zaczęli oddawać się konsumpcji.

Szanowny Panie Dyrektorze, bo przecież kieruje Pan ważnym warszawskim teatrem, ludzie stali w kolejkach po dzieła Becketta, bo nie mieli innych rozrywek! A wolny rynek i demokracja mają to do siebie, że ludzie mogą wybierać i wybierają to, na co mają ochotę. Np. PiS. Niewykluczone, że sądzą, że akurat to ugrupowanie dobrze reprezentuje ich interesy, oferując konkretne wsparcie. No i do tego chyba nie traktuje ich ani z wyższością, ani z pogardą. W przeciwieństwie do Pana Dyrektora.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia