W tym upatrywałbym źródeł awantury wokół „Solid Gold". Pomysł wydawał się świetny. Zrobić film inspirowany aferą, o której słyszał każdy Polak. Ba, Amber Gold dorobił się nawet własnej komisji sejmowej. Zabawnie zaczęło się robić przed miesiącem, kiedy „Gazeta Wyborcza" wykryła spisek. Oto film Jacka Bromskiego może uderzyć w Platformę Obywatelską.

Zobaczyliśmy, jak wygląda moralność Kalego w praktyce. Jeśli Patryk Vega zaszkodzi swoim filmem PiS, to wspaniale, ale jeśli „Solid Gold" zaszkodzi obecnej opozycji, to hańba. Zatem nie ma mowy, żeby film miał premierę przed wyborami. Co ciekawe, TVP, która jest współproducentem filmu i ma go dystrybuować, uległa. Może dlatego, że twórcy „Solid Gold" solidnie się wystraszyli i sami domagali się przełożenia daty premiery.

Kolejną odsłonę tej komedii oglądamy teraz. Oto większościowy producent Akson Studio zgłosił film do konkursu w Gdyni, po czym go wycofał, uzasadniając to decyzją TVP. O co dokładnie poszło, wiedzą tylko zainteresowane strony, ale jedno jest pewne: choć ma do tego prawo, jest to wydarzenie bez precedensu. Natychmiast zaczęły się oskarżenia, że to akt politycznej cenzury, co jasno zakomunikował reżyser Jacek Bromski. Nie wiem, skąd ta pewność (również w opiniach na łamach „Rz"), skoro filmu prawie nikt nie widział. A dosłownie nikt, poza twórcami, nie zna kolejnych wersji. Te zaś, według zgodnych relacji, mocno się od siebie różnią.

Wygląda to raczej na spór między reżyserem a jednym z producentów dotyczący długości i wymowy filmu. Takie konflikty się zdarzają. W Hollywood często kończy się to wyrzuceniem reżysera z montażowni. Oczywiście w Polsce wszystko da się uzasadnić polityką. Mam jednak podejrzenie, poparte jedną recenzją (wp.pl) oraz rozmowami z krytykami, którzy obraz znają, że afera wokół „Solid Gold" jest ciekawsza niż sam film. Upewniają mnie w tym przypadki „Polityki" Vegi oraz „Mowy ptaków" Xawerego Żuławskiego (ponoć wymierzonej w obecny rząd, z której w Gdyni widzowie wychodzili w trakcie seansu). Polscy filmowcy są mocni w deklaracjach, ale kiedy biorą się do polityki na ekranie, kończy się to artystyczną klęską.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia