Paweł Kowal: Dwóch Donaldów i żadnej Unii

Małgorzacie Tusk miał wystarczyć jeden ważny Donald na świecie.

Aktualizacja: 03.02.2017 15:28 Publikacja: 02.02.2017 19:54

Paweł Kowal: Dwóch Donaldów i żadnej Unii

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Jest dwóch i obaj piszą. Jeden pisze po nocy dekret, podpisuje przy kamerach, a jego decyzję o zamknięciu Ameryki dla imigrantów popiera prawie połowa obywateli USA. Drugi pisze list, w którym apeluje o stonowanie emocji itp. Więcej nie może – tym się różni Donald od Donalda, czym Unia od Stanów.

Różnica w możliwościach obu panów była ostatnio wyjątkowo wyraźna. Jeśli streścić list Donalda Tuska do przywódców państw UE, brzmi on mniej więcej tak: „Niedługo Unii może już nie być". Różne rzeczy można powiedzieć o szefie Rady Europejskiej, ale nie to, że jest panikarzem. Jest też wyjątkowo dobrze poinformowany o sprawach Unii.

Na Unii nie zależy dziś żadnemu z globalnych graczy, Rosja i Chiny najchętniej potraktowałyby ją jako bombonierkę z fikuśnymi belgijskimi czekoladkami, z których można sobie wybrać do współpracy lub schrupania co bardziej apetyczne sztuki. Prezydent USA spodziewa się „nowych Brexitów" i gra na odtworzenie bloku państw anglosaskich, co osłabi Unię i kontynentalną Europę. Wystarczy, że afera Fillongate we Francji zmieni trajektorię polityki nad Sekwaną, a Marine Le Pen spełni marzenie polityczne swego rodu. Pożegnania Francji z Unią nie będzie, bo będzie to koniec Unii i historię integracji w Europie jeszcze raz zaczniemy pisać od nowa.

Przyznanie się do słabości to jeden z pierwszych kroków przy wychodzeniu z uzależnień, pytanie, czy tak samo to działa w stosunkach międzynarodowych. Szczególnie że głośne nazwanie rzeczywistości przyspiesza procesy. Od kiedy list Tuska przywódcy państw znaleźli w swoich skrzynkach e-mailowych, a komentatorzy na poczytnych portalach, zaczął się w poszczególnych stolicach czas rozmyślania nie o reformie Unii, lecz o wariantach B.

Wobec tego procesu Bruksela będzie bezradna. Może się zdarzyć i tak, że proces rozmontowywania Unii przyspieszy. Rosja zapewne odświeży propozycje dla sprzyjających sobie państw w Europie Środkowej, na Bałkanach i na Zachodzie. Turcja zajmie się odbudową strefy wpływów na Południu. Na euro-Titanicu zaś do ostatniej chwili dodawać będą ognia „przyspieszacze integracji". Chodzi o tych, którzy używali w ostatnich dekadach Unii do realizacji swoich ideologicznych wizji często kompletnie wbrew odczuciom opinii publicznej wielu krajów. Będą żądać zakazu choinki w imię laickości nawet wtedy, gdy unijna łajba będzie tonąć.

W tym sensie były premier Tusk i obecna szefowa rządu w Polsce mają ten sam problem. Elity, na które wciąż narzeka premier Szydło, nie pozwolą też Tuskowi zrobić nic, by Unię faktycznie ratować.

Jest dwóch i obaj piszą. Jeden pisze po nocy dekret, podpisuje przy kamerach, a jego decyzję o zamknięciu Ameryki dla imigrantów popiera prawie połowa obywateli USA. Drugi pisze list, w którym apeluje o stonowanie emocji itp. Więcej nie może – tym się różni Donald od Donalda, czym Unia od Stanów.

Różnica w możliwościach obu panów była ostatnio wyjątkowo wyraźna. Jeśli streścić list Donalda Tuska do przywódców państw UE, brzmi on mniej więcej tak: „Niedługo Unii może już nie być". Różne rzeczy można powiedzieć o szefie Rady Europejskiej, ale nie to, że jest panikarzem. Jest też wyjątkowo dobrze poinformowany o sprawach Unii.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił