Zwolnienia lekarskie w terminie 17-21 grudnia to rodzaj protestu, który właśnie rozpoczęli nauczyciele. Został on zainicjowany na jednej z grup działających w mediach społecznościowych i nie jest oczywiste, jaka jest jego skala. Według ustaleń "Rzeczpospolitej", protest trwa w co najmniej 36 miejscowościach.

"Z informacji przekazanych przez poszczególnych kuratorów oświaty wynika, że na ponad 39 tys. publicznych szkół, przedszkoli i placówek oświatowych 13 przedszkoli nie funkcjonowało z powodu nieobecności nauczycieli" - poinformowało tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej. 

"Przypominamy, że zawieszenie zajęć w szkole lub placówce wymaga uprzedniej zgody organu prowadzącego oraz powiadomienia kuratora oświaty. W przypadku kilku z tych placówek takiego powiadomienia nie było. Dyrektor publicznego przedszkola nie może samowolnie odwołać zajęć bez względu na zaistniałe okoliczności. Przedszkole jest placówką nieferyjną, w której zajęcia odbywają się przez cały rok szkolny, z wyjątkiem przerw ustalonych przez organ prowadzący. W związku z tym kuratorzy oświaty w trybie pilnym wystąpili do organów prowadzących o wyjaśnienie tej sytuacji. Niedopuszczalne jest, aby rodzice byli zaskakiwani brakiem opieki nad ich dziećmi w dniu zajęć" - czytamy w oświadczeniu MEN.

Ministerstwo dodało, że w jednym z przedszkoli zajęcia zostały odwołane ze względu na zagrożenie spowodowane zatruciem tlenkiem węgla. "W 17 placówkach oświatowych odbyły się tylko zajęcia opiekuńcze dla uczniów. W kilku szkołach dyrektor zapewnił zastępstwo, lekcje odbywały się normalnie lub został zmieniony plan zajęć. W jednej ze szkół uczniowie nie przyszli na zajęcia – to sytuacja niedopuszczalna, w trybie pilnym ją wyjaśniamy" - komentuje resort edukacji.

Ministerstwo Edukacji Narodowej zobowiązało kuratorów do monitorowania sytuacji. "Jedno jest pewne: uczniowie muszą mieć w szkole zapewnione bezpieczeństwo i opiekę" - oświadczył MEN.