Spowolnienie gospodarcze kolejnym problemem dla budżetu

Im mocniejsze osłabienie wzrostu PKB, tym wolniej będę rosły wpływy z podatków. Budżet bez deficytu w 2020 roku wydaje się niemożliwy, ale największe kłopoty mogą pojawić się rok później.

Aktualizacja: 12.11.2019 06:12 Publikacja: 11.11.2019 21:00

Spowolnienie gospodarcze kolejnym problemem dla budżetu

Foto: Bloomberg

– Chcemy dokonać postępu i chcemy odeprzeć także niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić, np. związane z możliwym poważniejszym spowolnieniem gospodarczym, bo nie chcę używać słowa kryzys – mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas prezentacji składu nowego rządu.

Kryzys rzeczywiście nam raczej nie grozi, ale ryzyko, że PKB będzie rósł stosunkowo wolno, jest coraz większe. Ostatnio kilka instytucji międzynarodowych obniżyło prognozy na 2020 r. dla Polski: Komisja Europejska do 3,3 proc., agencja ratingowa S&P do 3,2 proc., a Międzynarodowy Funduszy Walutowy– do 3,1 proc. To znacznie mniejszy wzrost niż 5,1 proc. w 2018 r. i ponad 4 proc. w 2019 r.

Problem z podatkami

Takie spowolnienie gospodarcze może stanowić problem także dla budżetu państwa. – Co do zasady im wolniej rośnie PKB, tym wolniej rośnie baza podatkowa i – co za tym idzie – wpływy z podatków – wyjaśnia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku. W najgorszym przypadku dochody podatkowe mogą być nawet niższe od tych założonych w budżecie, co powodowałoby konieczność cięć w wydatkach lub większą dziurę w kasie państwa.

Czytaj także: Dług publiczny nie zawsze jest zły

To, czy rzeczywiście tak się stanie w przyszłym roku, zależy od głębokości spowolnienia. Zdaniem Janusza Jankowiaka, głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, ryzyko dużych kłopotów budżetowych jest duże, bo i gospodarka będzie mocno kuleć. – Oczekuję, że PKB wzrośnie tylko o 2,5 proc., co będzie wynikało z bardzo niesprzyjającego otoczenia zewnętrznego – wyjaśnia Jankowiak.

Fiskus gotowy?

– Wszystkie dochody podatkowe, zarówno od dochodów osobistych, takie jak PIT i CIT, jak i od konsumpcji, jak VAT i akcyza, mają charakter cykliczny. Skoro spada tempo wzrostu, a proces uszczelniania VAT praktycznie się zakończył, to na superdochody z podatków budżet nie ma co liczyć – uważa Jankowiak.

Ciekawe, że Ministerstwo Finansów także oczekuje spowolnienia, choć nie tak głębokiego. Projekt budżetu zakłada realny wzrost PKB w przyszłym roku o 3,7 proc., a wzrost dochodów z podatków o 5,7 proc. w porównaniu z przewidywanym wykonaniem w 2019 r.

Taki przyrost podatków nie wydaje się jakoś mocno wygórowany, ale zdaniem Aleksandra Łaszka, głównego ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju, trzeba spojrzeć na punkt odniesienia. – Myślę, że założony poziom „przewidywanego wykonania" jest zbyt wygórowany, nie uda się go osiągnąć. A że baza odniesienia w 2019 r. będzie niższa, to i plany na 2020 r. trudniejsze do zrealizowania – podkreśla Łaszek.

Nadzieja w konsumpcji

– Myślę jednak, że nie musi być bardzo źle. Nawet jeśli PKB będzie rósł wolniej, niż zakłada resort finansów, to liczy się także struktura tego wzrostu – zaznacza jednak Grzegorz Maliszewski.

Filarem naszego budżetu są podatki od konsumpcji (takie jak VAT i akcyza), a akurat konsumpcja może pozostać w 2020 r. relatywnie silna, wspierana choćby transferami społecznymi. – Spowolnienie będzie głównie efektem gorszej sytuacji w eksporcie i inwestycjach. I mało prawdopodobne jest, by w wyniku tego nastąpił wzrost bezrobocia. Choć zatrudnienie nie będzie już mocno rosnąc, nie sądzę, by pojawiły się duże zwolnienia – mówi Maliszewski. Za to wynagrodzenia wciąż powinny rosnąć, więc dochody z PIT nie powinny mocno ucierpieć (choć reforma PIT i tak je uszczupliła o ok. 6 mld zł).

– Do tego dochodzi jeszcze inflacja – uzupełnia Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska. Im wyższa, tym lepiej dla budżetu, a resort finansów ostrożnie założył ją na poziomie 2,5 proc.

– Im wolniejszy wzrost PKB, tym oczywiście trudniej będzie budżetowi – podsumowuje Bielski. – Jednak to chyba jeszcze nie ten moment, by z tego powodu wynikały jakieś ogromne kłopoty. Niemniej to kolejny kamyczek do budżetowych problemów w przyszłym roku – zaznacza Bielski.

Deficyt jednak będzie

Nad budżetem na 2020 r., który został zaprojektowany jako „pierwszy budżet bez deficytu", wisi duże ryzyko pojawienia się jednak pewnej dziury. W projekcie nie uwzględniono 13. emerytury, którą PiS obiecał w wyborach, co będzie kosztowało ok. 10 mld zł. Niepewny jest los zniesienia limitu składek ZUS, bez czego nie wpłynie ponad 5 mld zł. – Może się też pojawić pokusa zamrożenia cen prądu na kolejny rok, co kosztowałoby kolejne ok. 5 mld. W sumie mamy ok. 20 mld zł nieplanowanych wydatków, po których uwzględnieniu możemy zapomnieć o budżecie bez deficytu – analizuje Bielski.

Ambitne plany czy wyborcza obietnica

„Pierwszy budżet bez deficytu" – tak plan finansowy państwa na 2020 r. przedstawiał pod koniec sierpnia premier Mateusz Morawiecki. Miało to przekonać Polaków, że rząd PiS na tyle odpowiedzialnie zarządza finansami, że stać go i na rosnące transfery socjalne, i na rekordowo dobre wyniki budżetu. Problem w tym, że projekt na 2020 r. nie przewidywał wypłaty 13. emerytury, za to przewidywał zniesienie limitu składek na ZUS. Teraz rząd PiS musi wypłacić dodatkowe świadczenia dla emerytów, bo obiecał to w wyborach, a Jarosław Gowin zapowiedział, że nie poprze ustawy o zniesieniu limitu. Ważne też, że koncepcja budżetu bez deficytu w dużej mierze opierała się na dochodach jednorazowych, m.in. z tytułu opłaty za transfer aktywów z OFE na prywatne konta. Opłata ta budzi jednak ogromne kontrowersje. ?

Rafał Benecki główny ekonomista ING Banku Śląskiego

Dla wpływów podatkowych w przyszłym roku kluczowa będzie inflacja i realizacja założeń co do uszczelnienia systemu. Jeśli chodzi o cykliczne spowolnienie, największe kłopoty dla finansów publicznych przewiduję w 2021 r. Wówczas nie będzie już jednorazowych dochodów. W 2020 r. dochody te ratują budżet, choć i tak pojawi się tam deficyt. Wyzwaniem dla rządu na 2020 r. jest zachowanie tzw. reguły wydatkowej. Jeśli miałyby się tam zmieścić nowe wydatki, konieczne byłoby wskazanie nowych źródeł dochodów, takich jak nowe podatki.

– Chcemy dokonać postępu i chcemy odeprzeć także niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić, np. związane z możliwym poważniejszym spowolnieniem gospodarczym, bo nie chcę używać słowa kryzys – mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas prezentacji składu nowego rządu.

Kryzys rzeczywiście nam raczej nie grozi, ale ryzyko, że PKB będzie rósł stosunkowo wolno, jest coraz większe. Ostatnio kilka instytucji międzynarodowych obniżyło prognozy na 2020 r. dla Polski: Komisja Europejska do 3,3 proc., agencja ratingowa S&P do 3,2 proc., a Międzynarodowy Funduszy Walutowy– do 3,1 proc. To znacznie mniejszy wzrost niż 5,1 proc. w 2018 r. i ponad 4 proc. w 2019 r.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład