Dług publiczny nie zawsze jest zły

Unijni eksperci od budżetu zalecają elastyczne podejście do unijnego limitu długu publicznego.

Publikacja: 29.10.2019 21:00

Dług publiczny nie zawsze jest zły

Foto: Bloomberg

– Niektóre kraje są znacznie powyżej limitu 60 proc. produktu krajowego brutto, inne znacznie poniżej. Dla żadnej z tych grup taki cel nie ma sensu – powiedział podczas spotkania z dziennikarzami Niels Thygesen, przewodniczący Europejskiej Rady Fiskalnej (EFB). Celem EFB jest przygotowywanie oceny prowadzonej polityki fiskalnej.

Czytaj także: Budżet 2020 bez deficytu

W skład EFB wchodzi pięcioro ekonomistów, w tym Mateusz Szczurek, były minister finansów w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz.

– W niektórych wypadkach zalecany limit powinien być wyższy, w innych niższy niż 60 proc. PKB. Trzeba wziąć pod uwagę demografię, ale też, z jakiego punktu państwa zaczynają. Najważniejsze, żeby dług był pod kontrolą – uważa Thygesen. Sam poziom 60 proc. nie jest kluczowy, ale ponieważ jest już uzgodniony i zapisany w unijnym prawie, to trudno go zmieniać.

Czytaj także: Budżet bez deficytu: Kiełbasa wyborcza, przypadek czy sukces?

Eksperci zalecają jednak, żeby krajom np. ze znacznie wyższym poziomem długu nie wyznaczać nierealnych terminów jego zbicia do 60 proc. Bo najważniejsze jest, żeby znalazły się na ścieżce redukcji.

Innym zapisanym w prawie limitem jest 3 proc. PKB dla deficytu sektora finansów publicznych. Tutaj też eksperci mają wątpliwości, ale nie proponują zmiany. – Dla niektórych państw to zbyt słaby cel. Ale biorąc pod uwagę, jak mocno jest już zakorzeniony w prawie i praktyce, nie proponujemy jego zmiany – powiedział szef EFB.

Czytaj także: W 2021 roku rząd stanie przed trudnym dylematem

Trwa jednak dyskusja nad tym, czy jakichś kategorii wydatków nie można by wyłączyć ze statystyki deficytu, np. inwestycji w zieloną gospodarkę czy wydatków na edukację lub na badania i rozwój. Te propozycje systematycznie pojawiają się od lat i dotyczą różnych kategorii wydatków.

Zdaniem Mateusza Szczurka są problemy z tym związane: – Po pierwsze, co zrobić, żeby państwo nie oszukiwało i faktycznie wydawało te pieniądze na cele prorozwojowe. Po drugie, jakie to są cele prorozwojowe – mówi były minister w rozmowie z „Rzeczpospolitą".

Najprostszym sposobem byłoby, zdaniem EFB, umówienie się, że wszystko to, co państwa dokłada do funduszy otrzymywanych z unijnego budżetu (poza dopłatami dla rolników), ma charakter prorozwojowy i może być wyłączane ze statystyki deficytu.

EFB proponuje też wzmocnienie Eurogrupy, czyli grona ministrów finansów strefy euro, poprzez powołanie jej stałego przewodniczącego. Obecnie takim przewodniczącym jest minister finansów jednego z państw strefy euro. Zdaniem ekspertów osoba niesprawująca funkcji w państwie członkowskim miałaby więcej czasu i mniej pola do konfliktu interesów.

Europejska Rada Fiskalna powstała w 2016 r., kadencja jej członków wynosi trzy lata. Została właśnie przedłużona na kolejne (i finalne) trzy lata. Unijne prawo wymaga, żeby niezależne rady fiskalne istniały też w każdym państwie członkowskim. Polska, mimo upomnień Komisji Europejskiej, takiego organu nie powołała.

– Niektóre kraje są znacznie powyżej limitu 60 proc. produktu krajowego brutto, inne znacznie poniżej. Dla żadnej z tych grup taki cel nie ma sensu – powiedział podczas spotkania z dziennikarzami Niels Thygesen, przewodniczący Europejskiej Rady Fiskalnej (EFB). Celem EFB jest przygotowywanie oceny prowadzonej polityki fiskalnej.

Czytaj także: Budżet 2020 bez deficytu

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje