Restrykcje dotkną ok. 150 obiektów z naszego sektora – ocenia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness (PFF), który na sobotę zapowiada pod Ministerstwem Zdrowia konferencję prasową z udziałem kilkunastu przedstawicieli branży.
Czytaj także: Branża fitness nieprędko wróci do pełnej formy
Konferencja będzie jednocześnie protestem przeciwko zapowiedzianym przez resort zdrowia obostrzeniom przepisów sanitarnych, które od najbliższej soboty mają objąć 19 powiatów z największym wzrostem zachorowań na koronawirusa. Dziewięć z nich, zaliczonych do „czerwonej strefy",zostanie poddanych ścisłym ograniczeniom z zakazem działalności kin, siłowni i klubów fitness włącznie.
Założyciel, PFF, która zrzesza ok. tysiąc podmiotów z tej branży, liczy, że uda się wypracować zasady bezpiecznego działania placówek w czerwonej strefie. Argumentuje, że w klubach działających zgodnie z ostrymi wymogami sanitarnymi - przy przestrzeganiu zasad dystansu społecznego (limit 7 mkw na osobę), częstego mycia rąk, dezynfekowania sprzętu – ryzyko zakażenia Covid-19 jest minimalne. Dużo mniejsze niż n.p. w kopalniach, które nadal mają działać.
- Górników jest 40 tys. a w branży fitness pracuje ponad 100 tys. osób i mamy kilka milionów klientów- podkreśla Napiórkowski przypominając, że kluby fitness, dopiero niedawno, ww drugim tygodniu czerwcu mogły wznowić działalność po trzech miesiącach zamknięcia. Według niego zamknięcie klubów, bez żadnej rekompensaty dla dotkniętych obostrzeniami podmiotów, to rozbój w biały dzień.