Kowal o Białorusi: Gramy o strategiczne cele Polski

- Sprawa Białorusi dotyczy bezpośrednio bezpieczeństwa Polski w każdym możliwym wymiarze - mówił w rozmowie z TVN24 poseł Koalicji Obywatelskiej, Paweł Kowal, który w środę weźmie udział w spotkaniu opozycji z premierem Mateuszem Morawieckim. Tematem spotkania ma być sytuacja na Białorusi.

Aktualizacja: 26.08.2020 07:55 Publikacja: 26.08.2020 07:45

Kowal o Białorusi: Gramy o strategiczne cele Polski

Foto: AFP

- W tym wypadku gramy o przyszłość, o strategiczne cele Polski, jest oczywiste że w tej sprawie działamy wspólnie - tak Kowal uzasadniał udział opozycji w spotkaniu z premierem.

- Ten kryzys nam pokazuje gdzie jest poważna polityka - dodał Kowal.

Zdaniem polityka PO już w momencie, gdy na Białorusi rozpoczynały się powyborcze protesty "premier powinien wejść w kontakt z przedstawicielami opozycji po to, aby zaangażować wszystkich polityków". - Jak w czasie Bitwy Warszawskiej - dodał mówiąc o "mądrości Józefa Piłsudskiego" w tamtym czasie.

- Wspólnie powinniśmy działać na forum europejskim. Wszyscy muszą użyć wszystkich swoich wpływów. Musi być totalna mobilizacja w tej sprawie - apelował Kowal. 

Polityk stwierdził też, że jeśli Aleksander Łukaszenko nie ustąpi z urzędu prezydenta Białorusi "ta rewolucja będzie się tliła". Jak dodał w takiej sytuacji ważne jest wsparcie dla białoruskiej opozycji, ale i "utrzymanie kontaktów z reżimem". - Ten reżim będzie kruszał - a kiedy będzie kruszał trzeba przeciągać niektórych jego przedstawicieli na swoją stronę - wyjaśnił.

Pytany o nagrania z Aleksandrem Łukaszenką podróżującym z karabinem AK-47 i w kamizelce taktycznej, Kowal stwierdził, że taka propaganda jest wyrazem "nerwicy politycznej". - Jeśli tylko protesty się załamują propaganda staje się ostrzejsza i natychmiast działania policji stają się bardziej brutalne - zauważył.

Jednocześnie Kowal stwierdził, że Białorusini imponują wszystkim swoją mobilizacją. -  To oni zmuszają do działania Radę Europejską - stwierdził.

W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.

Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.

W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.

We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.

We wtorek wieczorem w Mińsku doszło do kolejnych protestów. Rosyjska agencja TASS poinformowała o rozbiciu przez OMON demonstracji w Mińsku.

W środę MSW Białorusi poinformowało o użyciu przeciwko demonstrantom broni palnej.

Od środy pojawiają się informacje o strajkach w białoruskich przedsiębiorstwach. Z kolei w czwartek władze zaczęły wypuszczać z aresztów uczestników protestów.

W piątek białoruska CKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów - Łukaszenko miał w nich otrzymać 80,1 proc. głosów. Tego samego dnia Cichanouska wezwała w umieszczonym w internecie apelu do ponownego przeliczenia oddanych w wyborach głosów i wezwała Białorusinów, by podpisywali internetową petycję w tej sprawie. Cichanouska wezwała też burmistrzów białoruskich miast do organizowania w weekend pokojowych demonstracji. Tego samego dnia rywalka Łukaszenki powołała radę Koordynacyjna, która ma zjednoczyć wszystkie siły polityczne i społeczne w kraju.

W piątek wieczorem przed budynkiem białoruskiego parlamentu demonstrowało około 5 tysięcy ludzi. Od siedziby władzy dzieliło ich zaledwie 20 funkcjonariuszy OMON, którzy stali spokojnie z opuszczonymi tarczami. Do demonstracji doszło też w Grodnie, a w Lidzie do demonstrujących mieli dołączyć milicjanci.

W niedzielę w Mińsku w pokojowym, antyrządowym proteście, miało wziąć udział nawet 200 tysięcy osób. Była to największa demonstracja w historii niepodległej Białorusi.

W poniedziałek Łukaszenko wykluczył możliwość przeprowadzenia ponownych wyborów stwierdzając, na spotkaniu z robotnikami w Mińsku, że dojdzie do nich tylko "jeśli go zabiją". Wyraził jednak gotowość rozmów na temat podzielenia się władzą, mówił też o zmianie konstytucji. Nieco później przyznał, że w przypadku przyjęcia nowej konstytucji możliwe będzie przeprowadzenie nowych wyborów.

W środę Łukaszenko miał polecić MSW doprowadzenie do zakończenia wszelkich niepokojów w Mińsku.

- W tym wypadku gramy o przyszłość, o strategiczne cele Polski, jest oczywiste że w tej sprawie działamy wspólnie - tak Kowal uzasadniał udział opozycji w spotkaniu z premierem.

- Ten kryzys nam pokazuje gdzie jest poważna polityka - dodał Kowal.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790