Bobrowicz: nie chcemy aplikacji dwóch prędkości

Mamy pomysły na reformę kształcenia zawodowego zgodnie z obecnym modelem – mówi Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych

Aktualizacja: 30.11.2017 14:41 Publikacja: 30.11.2017 07:17

Maciej Bobrowicz

Maciej Bobrowicz

Foto: tv.rp.pl

Rz: Czy wprowadzenie alternatywnego modelu aplikacji na uniwersytetach ma sens?

Maciej Bobrowicz: Model przygotowywania zawodowego warto unowocześniać i poprawiać. To poważna sprawa i wymaga poważnej debaty, niekoniecznie opierającej się tylko na jakiejś mitycznej petycji autorstwa anonimowych studentów. Ministerstwo Sprawiedliwości nadzoruje przecież aplikacje, a samorządy prawnicze składają sprawozdania z ich realizacji. Oczywiście jesteśmy gotowi rozmawiać z ministerstwem o różnych zmianach, ale rozpoczynanie tej dyskusji od doniesień prasowych jest nie na miejscu.

Samorząd radcowski już rok temu nie uznawał modelu aplikacji za idealny, skoro na zjeździe przyjął uchwałę zalecającą wzbogacenie go o praktyki w prokuraturze czy szkolenia z technik sprzedaży. Dlaczego więc nie dopuścić aplikacji na uczelniach?

Realizujemy tę uchwałę. Stale konsultujemy model i metodologię nauczania z ekspertami krajowymi i zagranicznymi. Rozważamy taką zmianę systemu kształcenia, by np. zamiast wykładów z poszczególnych gałęzi prawa nauczać raczej o praktycznych zespołach zagadnień, m.in. o procesie inwestycyjnym. To wymaga wiedzy z różnych gałęzi prawa. Chcemy też wprowadzić oryginalną, ale skuteczną formę nauczania – gry. Taka forma wciąga aplikantów znacznie bardziej niż zwykły wykład. Mogłyby to być np. gry negocjacyjne lub dotyczące budowy zespołu w kancelarii. Być może to brzmi nieprawdopodobnie, ale z doświadczeń amerykańskich kolegów wynika, że taka forma szkoleń daje bardzo dobre efekty. Już za kilka miesięcy będziemy mieli gotową koncepcję kompleksowych zmian.

Niektórym uniwersytetom też nie brakuje inwencji w formach kształcenia, zresztą zatrudniają tych samych prawników, którzy prowadzą zajęcia na aplikacjach...

Być może niektórzy dziekani wydziałów prawa, którzy opowiadają się za pomysłem anonimowych studentów, nie do końca mają świadomość, jak wygląda aplikacja prawnicza. Zdaję sobie sprawę, że kwoty z opłat za aplikacje mogą robić wrażenie, zwłaszcza na uczelniach, które nie cierpią na nadwyżki w budżetach. Ale podawane w mediach milionowe sumy dotyczą przychodów, z których ani złotówka nie może być przeznaczona na inny cel niż aplikacja. Gdyby aplikacja była tańsza, jestem pewien, że jakość takiego kształcenia byłaby niska. Wątpię też, czy byłaby to praktyczna nauka zawodu, ta koncepcja to strumień pieniędzy dla uniwersytetów. Pozostaje też pytanie, jak uniwersytety mogłyby nakłonić kancelarie do zatrudniania aplikantów odbywających „uniwersyteckie" aplikacje.

Nakłonić mógłby ustawodawca. Tak jak do lat 70. rolnicy mieli obowiązek dostaw określonych ilości zboża czy ziemniaków, tak kancelarie byłyby zobowiązane do zatrudniania uczelnianych aplikantów.

Fantazji panu nie brakuje, choć oczywiście niczego nie można wykluczyć. Tu powstaje pytanie, czy aby sprawa aplikacji uczelnianych nie jest tylko tematem zastępczym, nagłośnionym w momencie sejmowych prac nad reformą sądownictwa. Ale też jestem w stanie sobie wyobrazić, że to wstęp do kolejnych spraw, np. ograniczenia kompetencji samorządów prawniczych w sądownictwie dyscyplinarnym, a być może ich likwidacji.

Rok temu startował pan w wyborach na prezesa pod hasłem silnego i doświadczonego prezesa na trudne czasy. Czy to jest właśnie ten moment? Co pan zrobi?

Trudne czasy rzeczywiście nadeszły. Mamy plan działań, choć jeśli ma być skuteczny, to nie możemy go ujawnić. Będę bronił niezależności samorządu, w tym także samorządowego modelu aplikacji. Nie działają na mnie przykłady innych krajów, gdzie podobne rozwiązania mogą funkcjonować. Przeszczepianie obcego ciała do dobrze funkcjonującego organizmu często kończy się odrzutem lub śmiercią pacjenta. Mamy własny, polski model.

Aplikanci nie zawsze mają dobre zdanie o poziomie aplikacji. Może dla nich podstawowym kryterium jest jednak cena i łatwość zaliczenia zajęć?

Myślę, że są jednak rozsądni i pomyślą o przyszłości oraz o tym, kto ich będzie chciał zatrudniać. Obawiam się, że kancelarie niechętnie podejdą do kandydatów po aplikacjach „uczelnianych". Może nawet dojdzie do zjawiska „aplikacji dwóch prędkości", a ukończenie jednej z nich będzie decydujące przy zatrudnianiu w kancelariach młodych prawników. Dziś na jednym z portali społecznościowych jest komentarz, który jest świetną konkluzją tej dyskusji: „jeśli uniwersytety tak dobrze mogą przygotować do zawodu, to dlaczego nie zlikwidować Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury?". ©?

—rozmawiał Paweł Rochowicz

Rz: Czy wprowadzenie alternatywnego modelu aplikacji na uniwersytetach ma sens?

Maciej Bobrowicz: Model przygotowywania zawodowego warto unowocześniać i poprawiać. To poważna sprawa i wymaga poważnej debaty, niekoniecznie opierającej się tylko na jakiejś mitycznej petycji autorstwa anonimowych studentów. Ministerstwo Sprawiedliwości nadzoruje przecież aplikacje, a samorządy prawnicze składają sprawozdania z ich realizacji. Oczywiście jesteśmy gotowi rozmawiać z ministerstwem o różnych zmianach, ale rozpoczynanie tej dyskusji od doniesień prasowych jest nie na miejscu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona