Zdaniem Sasina przebieg marszu 11 listopada pokazuje, że "wydarzenia pokazują, iż inicjatywa rządu, premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy była potrzebna i oczekiwana". Chodzi o decyzję o organizacji państwowego marszu podjętą przez premiera i prezydenta po tym, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała organizacji Marszu Niepodległości w Warszawie (ostatecznie jej decyzję uchyliły sądy dwóch instancji).
Według Sasina Polacy "oczekiwali wydarzenia dla wszystkich, niezależnie od różnic, jakie na co dzień nas dzielą" dlatego ważne było, by organizatorem marszu było państwo, a nie "podmioty społeczne, czy jedno środowisko światopoglądowe".
Sasin podkreślił też, że "to nie był marsz ludzi, którzy zieją nienawiścią, czy niechęcią do kogokolwiek".
- Był to marsz radości z odzyskanej 100 lat temu niepodległości, a nie inicjatywa przeciwko komuś. W żadnym wypadku, jak zapowiadał Grzegorz Schetyna, nie był to marsz hańby. Za te słowa czas przeprosić Polaków - przekonywał Sasin.
Pytany o incydenty, do jakich doszło w trakcie marszu (chodzi m.in. o spalenie przez Młodzież Wszechpolską flagę UE), Sasin stwierdził, że "incydent ze spaleniem flagi Unii Europejskiej był idiotyczny".