Polska psychiatria jak z dziewiętnastego wieku - rozmowa z prof. Bartoszem Łozą

Prof. Bartosz Łoza | Prezes PTP o tragicznej sytuacji chorych psychicznie.

Publikacja: 13.10.2014 01:29

Prof. Bartosz Łoza jest prezesem elektem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, prezesem Polskiego

Prof. Bartosz Łoza jest prezesem elektem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, prezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, kierownikiem Kliniki Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM)

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Czy rzeczywiście mówimy już nie o kryzysie, ale zapaści w polskiej psychiatrii?

Prof. Bartosz Łoza:

Wydajemy na psychiatrię proporcjonalnie o połowę mniej niż przeciętnie w krajach Unii. Tymczasem życia nie da się uratować tylko w połowie. Karetka nie ma gdzie wieźć pacjenta z zagrożeniem samobójczym. W Polsce nie ma ani jednego oddziału interwencji kryzysowej czy leczenia depresji. Wszystkim potrzebującym oferujemy jedynie jak w XIX wieku oddziały ogólnopsychiatryczne, gdzie koegzystują ?z sobą pacjentka z depresją, nad którą znęcał się mąż, ?z internowanym właśnie ?za znęcanie mężczyzną, pacjent z pierwszym epizodem psychozy ?z terminalnie chorym ?z otępieniem. Wszystko ?w tradycyjnej oprawie wieloosobowych sal i z jedną toaletą na piętrze. Nie potrafię wyleczyć depresji ?u pacjentki leżącej na dostawce. Potrzeba będzie co najmniej jednego pokolenia, aby wyjść z tej zapaści.

Nikt jednak nie alarmuje, jak poważna jest sytuacja. Jeśli jest aż tak źle, czemu nie jest tworzony pakiet psychiatryczny na wzór pakietu onkologicznego?

Dobre  pytanie. Proponuję prosty test prawdy. Kiedy zaboli nas ząb, w zasięgu wzroku znajdziemy bez problemu gabinet stomatologiczny. Kiedy jednak  po południu syn czy córka powie nam, że chce popełnić samobójstwo – gdzie z nim się udamy? Część z państwa rozpocznie survival po izbach przyjęć, ?a część poszukiwania „dobrego psychiatry". Obie drogi są nienormalne. Węgry uważane były przez lata za najbardziej „samobójczy" kraj Europy. Potrzebowały kilkudziesięciu lat, aby dojść do odkrywczej tezy, że „liczba samobójstw jest odwrotnie proporcjonalna do liczby psychiatrów".

Jak na tle innych krajów wygląda Polska, jeśli idzie ?o liczbę samobójstw?

Przez pierwsze 25 lat od transformacji byliśmy na poziomie ok. 4 tysięcy rocznie. I nagle, w ostatnim roku, ich liczba skoczyła do 6 tysięcy. Mówimy więc o wzroście o 50 proc.  A i tak są to statystyki zaniżone, bo w odróżnieniu od na przykład Stanów Zjednoczonych wypadku na prostej drodze ze zderzeniem czołowym nie kwalifikujemy jako samobójstwa.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przewiduje, że w 2015 r. główną chorobą będącą przyczyną zgonów staną się właśnie choroby psychiczne.

To niestety prawda. Depresja, schizofrenia czy choroba dwubiegunowa to zaburzenia obarczone wysoką nadumieralnością. Dziś pacjent z HIV żyje dłużej niż pacjent ze schizofrenią. Pacjenci z ciężkimi zaburzeniami psychicznymi żyją  średnio ?o 15 lat krócej niż statystyczny Polak.

Smutek nie jest czymś normalnym. Smutek nie jest fajny.  Mózg smutny jest mózgiem toksycznym. Pracuje niewłaściwie. ?Nie da się żyć w ciągłym stresie i smutku. Depresja czy schizofrenia statystycznie przegrywają z nowotworami. Pacjenci z tymi schorzeniami żyją krócej niż pacjenci z większością nowotworów. Depresja zbiera większe żniwo. ?I w końcu nawet nie chodzi ?o śmierć. Pacjentom ?z depresją – wg WHO – „odbieranych" jest najwięcej lat życia pod względem jakościowym. Szczególnie dotyczy to kobiet z dużych miast, wykształconych ?i przepracowanych. Widocznie nie wystarcza im wzorzec życia z seriali, korporacje i „Wysokie Obcasy".

Tematem przewodnim Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego w tym roku będzie schizofrenia. Wciąż nie znamy jej przyczyn?

To nieprawda. Znamy przyczyny, są pozornie skomplikowane, ale znane. Schizofrenia wynika z zakłóceń dojrzewania mózgu w okresie późnopokwitaniowym. Co najgorsze, choroba atakuje przede wszystkim ludzi młodych, w wieku 20–30 lat. Trochę później kobiety. U nich też często następuje drugi rzut zachorowań przed menopauzą. Schizofrenia dotyka ok. 1 proc.  populacji – to w Polsce ponad 300 tysięcy osób. Co ważne, w tej kwestii nic się nie zmieni. Nie powstanie szczepionka przeciw schizofrenii, pacjentów zawsze będzie tyle samo. Niestety, wyłapujemy tylko połowę przypadków i tyle osób wspieramy w miarę możliwości. To dramatycznie mało.

Co więcej, po roku 2007 NFZ zgodził się refundować tylko jeden nowy lek do stosowania w schizofrenii. Jednocześnie, całkowita refundacja tej grupy leków obecnie jest niższa o ponad 100 milionów złotych w porównaniu z rokiem 2011. Tego typu oszczędności to nieprzyzwoitość. Najbardziej boli odcięcie od nowych, innowacyjnych środków.

Na czym polega skuteczniejsze działanie niedostępnych wciąż w Polsce leków?

Jest to nowa generacja leków, które najogólniej ?– usprawniają, a nie tylko uspokajają. Co więcej, część z nich występuje w postaci iniekcji, podawanych raz ?w miesiącu, co znakomicie przeciwdziała nawrotom. Jedynie połowa pacjentów realizuje recepty na leki ?w postaci tabletek. ?Po miesiącu od wypisu ze szpitala zaledwie dwie piąte kontynuuje systematyczne leczenie.

Dlaczego to tak istotne?

Większość pacjentów uważa, że jest zdrowa, a skoro tak, nie muszą przyjmować leków. Jeśli ich nie biorą – znowu trafiają ?do szpitala. Błędne koło. Pamiętajmy, że mówimy ?o skrajnie ciężkich stanach. Pacjentka, którą ostatnio badałem, zaprzestała przyjmowania tabletek, ?a następnie zamknęła się na dwa tygodnie z dziesięcioletnim dzieckiem. Kiedy wyszła, usiłowała przejść przez wielopasmową trasę na czerwonym świetle, zapewniając przerażone dziecko, że Bóg je ochroni.

Tymczasem to NFZ ma nas chronić, a najwyraźniej robi sobie oszczędności. Pacjentka jest teraz w szpitalu, natomiast problem znowu się zacznie, gdy będziemy ją wypisywać. System robi oszczędności, nowych leków nie ma, a jedynym pomysłem dyrektorów szpitali jest, by nierentowny oddział zamknąć. To, że nie mamy w Polsce żadnego systemu wsparcia dla pacjentów ze schizofrenią ?i ich rodzin, to jedno, ?a drugie to to, że bez skrępowania oszczędza się na bezradnych pacjentach.

Może nowoczesne leki są po prostu za drogie dla naszego systemu?

Nic takiego. Jak już mówiłem, od 2011 roku dokonano znaczących oszczędności w systemie refundacji leków dla pacjentów psychiatrycznych. Ponadto koszt jednej iniekcji to równoważnik może trzech dni leczenia w szpitalu. Natomiast średni czas hospitalizacji w przypadku zaostrzenia schizofrenii to około miesiąca.  Pacjent trafia do szpitala z reguły wiele razy w roku, w końcu oczywiście wyrzucają go ?z pracy, trafia na rentę.

Czy każdy pacjent ze schizofrenią musi trafić do szpitala?

Dziś to przesądzone, ?bo współczesna polska psychiatria działa tylko ?w sytuacjach kryzysowych. Nie ma specjalistycznych ośrodków wczesnej interwencji, gdzie moglibyśmy pomóc nie tylko pacjentowi, ale też zająć się jego rodziną. Bez wsparcia dla i od rodziny nie jesteśmy w stanie skutecznie leczyć. Fundamentalne jest systematyczne leczenie farmakologiczne. Im dłużej będziemy leczyć, tym jakość życia będzie lepsza, ?a średnia długość życia się wydłuża.  Najważniejsze jest jak najszybsze wdrożenie farmakoterapii. Dwa lata nieleczonej psychozy potrafi poczynić spustoszenia w mózgu nie do naprawienia. Pierwsze dwa lata choroby mają tu znaczenie strategiczne. Jeśli te dwa lata stracimy, to pacjent będzie potrzebował bardziej wsparcia społecznego, niż będzie mógł realizować cele rozwojowe swojego pokolenia.

Czy rzeczywiście mówimy już nie o kryzysie, ale zapaści w polskiej psychiatrii?

Prof. Bartosz Łoza:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Zdrowie
Potrzebujesz dofinansowania do protezy lub rehabilitacji? Fundacja Poland Business Run szuka beneficjentów!
Zdrowie
Pilotażowy program tabletki „dzień po” w aptekach bez spektakularnych efektów
Zdrowie
Czy grozi nam medyczny blackout?
Zdrowie
Badanie CeZ: Z narzędzi AI korzysta niecałe 5 proc. podmiotów leczniczych w Polsce
Zdrowie
Paweł Walicki, CMP: Profilaktyka powinna znaleźć się w gestii lekarza rodzinnego