Mariusz Krasoń z Prokuratury Regionalnej w Krakowie został przeniesiony do innego wydziału, a następnie nagle delegowany do wrocławskiej prokuratury rejonowej. W jego obronie stanęło Stowarzyszenie Prokuratorów Lex Super Omnia, które napisało list otwarty w tej sprawie do Prokuratora Krajowego, Bogdana Święczkowskiego.
- Lepiej od nas Pan wie, że cała Pana kariera opiera się na osobistej, koleżeńskiej znajomości ze Zbigniewem Ziobro. Obejmując stanowisko Prokuratora Krajowego stworzył Pan aparat wykonawczy spośród swoich znajomych, których hojnie Pan premiuje - piszą na wstępie prokuratorzy. I dodają: "Uznaniowe, dodatkowe gratyfikacje i dowolność w awansowaniu prokuratorów pozwoliły Panu osłabić morale części środowiska i zaskarbić sobie lojalność obdarowanych".
Stowarzyszenie zarzuca w liście Święczkowskiemu, że doprowadził do "zupełnego zaniku znaczenia organów samorządu prokuratorskiego". - Rada Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym, mimo jaskrawych przykładów i inicjatyw naszego Stowarzyszenia, nie zajęła się problemem naruszania niezależności prokuratorów. Bezduszne decyzje o delegowaniu prokuratorów bez ich zgody poza miejsce zamieszkania, do najniższych jednostek nie były przedmiotem otwartej debaty, gdyż odmawia Pan udzielania informacji o skali tego zjawiska - podkreślają prokuratorzy.
"Lex super omnia" wzywa w liście Prokuratora Krajowego do "natychmiastowego anulowania podjętej decyzji, która może wywołać negatywne skutki nie tylko dla Mariusza Krasonia, ale również jego najbliższych". - Delegowanie naszego kolegi stanowi bowiem kolejny przykład decyzji o charakterze mobbingu i substytutu kary dyscyplinarnej za niezależną postawę. Ponownie dotyczy prokuratora znajdującego się w trudnej sytuacji życiowej, o nieposzlakowanej opinii, stanowiącego wzór dla innych - wskazuje stowarzyszenie.
Jednocześnie zapewnia, że nie dopuści, by powtórzyła się tragedia, która dotknęła rodzinę prokuratora szczecińskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. - Prokurator został odwołany z pełnienia powierzonej funkcji, a następnie był delegowany ze Szczecina do Rzeszowa. Zmarł nagle w Rzeszowie, z dala od rodziny, gdy dowiedział się o przedłużeniu delegacji na dalszy okres - czytamy.